[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkich podwójnych łóżek wspaniałego hotelowego apartamentu, obolała i wściekła.
Zaledwie po kilku minutach drzwi otworzyły się i Matthew biegł w jej kierunku,
płacząc i śmiejąc się, a pózniej przywarł do jej piersi, objął ją i szybko starał się coś
powiedzieć poprzez łzy.
- Mój syneczku. - Uniosła się łagodnie, gładziła jego kasztanowe loki i wzdychała
cicho. Szwy krępowały ruchy, ale nie zważała na ból.
Diego obserwował czułą scenę, wpatrzony w jej jasne włosy nad ciemną czupryną
dziecka. Był zazdrosny o chłopca, a jeszcze bardziej o jego ojca. Nienawidził myśli o ciele
Melissy w objęciach innego mężczyzny, w łóżku innego mężczyzny.
Melissa wybuchnęła śmiechem, kiedy Matt wyciągnął do niej misia i zabawka
przemówiła elektronicznym głosem.
- Miły jest, co? - pytał wzrok Matta. - Mój... twój... to znaczy ten pan mi go kupił.
- Diego - podpowiedziała Melissa.
- Diego - powtórzył Matthew. Skierował wzrok na wysokiego mężczyznę, który
milczał. Matt nie był pewien, czy lubi Diega, czy nie, ale czuł, że wysoki mężczyzna z
pewnością nie lubi jego. Będzie bardzo trudno zamieszkać z kimś, kto okazuje tak mało
ciepła.
Melissa dotknęła bladych, chudych policzków chłopca.
- Musisz się trochę opalić - powiedziała cicho. Za dużo czasu spędzasz w domu.
Diego odstawił bagaże, podciągnął zasłony, zanurzył się w fotelu, stojącym obok
stolika przy oknie i zapalił cienkie cygaro.
- Wynająłem opiekunkę dla Matthew - powiedział. - Będzie zabierała go do parku albo
na plażę.
Melissa objęła mocno syna.
- Nie - powiedziała stanowczo. - Jeśli będzie chodził dokądkolwiek, to ze mną.
Diego podniósł brwi. To nie jest zdrowy stosunek matki do dziecka. Chłopiec, który
się kurczowo trzyma maminego fartucha, raczej nie może wyrosnąć na silnego mężczyznę.
Założywszy nogę na nogę, palił cygaro, a jego wzrok kontrolował kobietę i dziecko.
- Skażesz go na przebywanie w czterech ścianach i na własne towarzystwo?
Usiadła na łóżku, poprawiając poduszki za plecami.
- Już wkrótce wstanę, wkrótce będę na nogach - zaprotestowała.
- O tak - potwierdził dobrotliwie, obserwując, jak zmaga się z własną słabością. -
Potrafisz już sama usiąść.
- I mogę nawet chodzić. - Posłała mu najcieplejsze spojrzenie.
- Podtrzymam cię, mamo - zapewnił Matt. Jestem bardzo silny.
- Tak, wiem o tym, kochanie - powiedziała głosem pełnym miłości. Mężczyzna
siedzący w fotelu poczuł, jak wzbiera w nim gniew na widok kobiety, darzącej takim
uczuciem dziecko obcego mężczyzny.
- Co chcielibyście na obiad? - przerwał nagle, podnosząc się z fotela.
- Dla mnie stek i sałatkę - powiedziała.
- Matt ma ochotę na rybę - powiedział chłopczyk, nerwowo i z lękiem przywarłszy do
ramienia matki.
- Mogą nie mieć ryby, Matt - zaczęła Melissa.
- Muszą mieć - powiedział sztywno Diego. - Wczoraj wieczorem jadłem rybę.
- Dla mnie kawa i mleko dla Matta - powiedziała, unikając zimnej twarzy Diega, który
przypatrywał się chłopcu.
Przytaknął ruchem głowy i podszedł do telefonu.
- Ten pan nie lubi Matta - powiedział chłopiec z cichym smutnym westchnieniem. -
Nie ma dzieci?
Diego nie odwrócił się ani nie poruszył, ale dobrze wszystko słyszał. Sytuacja stawała
się coraz bardziej napięta.
Obiad podano ze stolika na kółkach, odsługiwał ich kelner cały w bieli. Matthew
usiadł tak daleko, jak się tylko dało, jakby potrzebował bezpiecznego dystansu od wysokiego
mężczyzny, który go nie lubił. Diego zajął miejsce obok Melissy. Starała się pozostać
obojętna na egzotyczny zapach jego wody kolońskiej, usiłowała nie dostrzegać silnego,
smukłego ciała. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, a kiedy
kroił stek, bardzo chciała wsunąć palce w jego ciemną, wąską dłoń, trzymającą nóż.
Diego skończył pierwszy i zszedł do holu, niby po coś do czytania dla Melissy. W
rzeczywistości pragnął uwolnić się od widoku wątłej, smutnej twarzy chłopca. Miał żal do
siebie, że go tak traktuje, że rani Bogu ducha winne dziecko, które przecież mogło być jego,
gdyby wypadki potoczyły się inaczej.
Poszedł do hotelowego baru, zamówił whisky, wypalił jeszcze jedno cygaro i poszedł
na górę, z magazynem dla Melissy i książką do kolorowania i kredkami dla Matta.
Zastał chłopca u boku Melissy, obydwoje zesztywnieli na jego widok.
- Kupiłem książkę - odezwał się z wahaniem.
Matt nie poruszył się. Podniósł na niego wyczekujący wzrok, bez najmniejszej zmiany
na twarzy.
Diego wziął książkę i kredki, podał je chłopcu, ale ten nie wykonał żadnego ruchu.
- Nie wezmiesz książki, Matt? - spytała łagodnie Melissa.
- Nie. On nie lubi Matta - odpowiedział bez zastanowienia, podnosząc oczy.
Diego obruszył się. Dzieciak dotknął go do żywego; nigdy by się nie spodziewał, że to
może tak zaboleć. Odnalazł siebie w tym małym chłopcu, samotnym, przestraszonym i
smutnym. Nie miał szczęśliwego dzieciństwa, ponieważ ojciec nigdy naprawdę nie kochał
matki. Matka wiedziała o tym dobrze i cierpiała z tego powodu. Zmarła młodo, a ojciec
jeszcze bardziej usunął się w cień. Pózniej, kiedy spotkał śliczną Sheilę, zmienił się nie do
poznania. Ale ta zmiana trwała krótko za sprawą rodziny Melissy. Nawet na łożu śmierci
ojciec ciągle kochał Sheilę Sterling. Zmierć ojca odmieniła Diega, przekonał się, dokąd może
zaprowadzić mężczyznę miłość do kobiety. Nie można dać się owładnąć miłości, bo to się
kończy bardzo zle.
Co innego ten chłopiec... cóż był winien? Jak mógł obwiniać Matta za grzechy
Melissy? Położył delikatnie książkę i kredki na stoliku przy sofie i podał Melissie kolorowy
magazyn, który dla niej kupił. Pózniej powrócił do swojego fotela i zapalił cygaro,
zanurzywszy głowę w stercie dokumentów.
Chłopiec westchnął, przysiadł na podłodze, rozrzucając wkoło kredki i zabrał się do
rysowania swojej ulubionej postaci z komiksu.
Diego spojrzał na niego i uśmiechnął się niepewnie. Melissa obserwowała go.
Zapomniała już, jak bardzo potrafił być opiekuńczy. Od tamtych dni, kiedy byli przyjaciółmi,
upłynęło wiele czasu.
Wieczór minął szybko. Kiedy Diego poprosił Matta o poskładanie kredek, Melissa już
otwierała usta, żeby coś powiedzieć. Nie stanęła jednak po stronie malca, bo wiedziała, że
Diego ma rację.
Pomogła Mattowi przebrać się w piżamę, a pózniej spojrzała z wahaniem na Diega, bo
w pokoju były tylko dwa podwójne łoża. Nie chciała znalezć się zbyt blisko męża, który stał
się obcy, ale też nie potrafiła tego powiedzieć w obecności Matta.
Diego wybawił ją z kłopotów, sugerując, że chłopiec powinien spać razem z nią.
Tylko tej nocy, ponieważ nazajutrz, w Chicago, będą mieli do dyspozycji apartament z
czterema sypialniami i pokojem dla Matta. Tak, pomyślała Melissa, to dopiero początek
kłopotów. Stać ją było tylko na maleńkie mieszkanie z wersalką, która służyła za łóżko. Matt
nie był przyzwyczajony do spania w oddzielnym pokoju.
Następnego ranka odlecieli do Chicago. Pomimo komfortu wynajętego małego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
wielkich podwójnych łóżek wspaniałego hotelowego apartamentu, obolała i wściekła.
Zaledwie po kilku minutach drzwi otworzyły się i Matthew biegł w jej kierunku,
płacząc i śmiejąc się, a pózniej przywarł do jej piersi, objął ją i szybko starał się coś
powiedzieć poprzez łzy.
- Mój syneczku. - Uniosła się łagodnie, gładziła jego kasztanowe loki i wzdychała
cicho. Szwy krępowały ruchy, ale nie zważała na ból.
Diego obserwował czułą scenę, wpatrzony w jej jasne włosy nad ciemną czupryną
dziecka. Był zazdrosny o chłopca, a jeszcze bardziej o jego ojca. Nienawidził myśli o ciele
Melissy w objęciach innego mężczyzny, w łóżku innego mężczyzny.
Melissa wybuchnęła śmiechem, kiedy Matt wyciągnął do niej misia i zabawka
przemówiła elektronicznym głosem.
- Miły jest, co? - pytał wzrok Matta. - Mój... twój... to znaczy ten pan mi go kupił.
- Diego - podpowiedziała Melissa.
- Diego - powtórzył Matthew. Skierował wzrok na wysokiego mężczyznę, który
milczał. Matt nie był pewien, czy lubi Diega, czy nie, ale czuł, że wysoki mężczyzna z
pewnością nie lubi jego. Będzie bardzo trudno zamieszkać z kimś, kto okazuje tak mało
ciepła.
Melissa dotknęła bladych, chudych policzków chłopca.
- Musisz się trochę opalić - powiedziała cicho. Za dużo czasu spędzasz w domu.
Diego odstawił bagaże, podciągnął zasłony, zanurzył się w fotelu, stojącym obok
stolika przy oknie i zapalił cienkie cygaro.
- Wynająłem opiekunkę dla Matthew - powiedział. - Będzie zabierała go do parku albo
na plażę.
Melissa objęła mocno syna.
- Nie - powiedziała stanowczo. - Jeśli będzie chodził dokądkolwiek, to ze mną.
Diego podniósł brwi. To nie jest zdrowy stosunek matki do dziecka. Chłopiec, który
się kurczowo trzyma maminego fartucha, raczej nie może wyrosnąć na silnego mężczyznę.
Założywszy nogę na nogę, palił cygaro, a jego wzrok kontrolował kobietę i dziecko.
- Skażesz go na przebywanie w czterech ścianach i na własne towarzystwo?
Usiadła na łóżku, poprawiając poduszki za plecami.
- Już wkrótce wstanę, wkrótce będę na nogach - zaprotestowała.
- O tak - potwierdził dobrotliwie, obserwując, jak zmaga się z własną słabością. -
Potrafisz już sama usiąść.
- I mogę nawet chodzić. - Posłała mu najcieplejsze spojrzenie.
- Podtrzymam cię, mamo - zapewnił Matt. Jestem bardzo silny.
- Tak, wiem o tym, kochanie - powiedziała głosem pełnym miłości. Mężczyzna
siedzący w fotelu poczuł, jak wzbiera w nim gniew na widok kobiety, darzącej takim
uczuciem dziecko obcego mężczyzny.
- Co chcielibyście na obiad? - przerwał nagle, podnosząc się z fotela.
- Dla mnie stek i sałatkę - powiedziała.
- Matt ma ochotę na rybę - powiedział chłopczyk, nerwowo i z lękiem przywarłszy do
ramienia matki.
- Mogą nie mieć ryby, Matt - zaczęła Melissa.
- Muszą mieć - powiedział sztywno Diego. - Wczoraj wieczorem jadłem rybę.
- Dla mnie kawa i mleko dla Matta - powiedziała, unikając zimnej twarzy Diega, który
przypatrywał się chłopcu.
Przytaknął ruchem głowy i podszedł do telefonu.
- Ten pan nie lubi Matta - powiedział chłopiec z cichym smutnym westchnieniem. -
Nie ma dzieci?
Diego nie odwrócił się ani nie poruszył, ale dobrze wszystko słyszał. Sytuacja stawała
się coraz bardziej napięta.
Obiad podano ze stolika na kółkach, odsługiwał ich kelner cały w bieli. Matthew
usiadł tak daleko, jak się tylko dało, jakby potrzebował bezpiecznego dystansu od wysokiego
mężczyzny, który go nie lubił. Diego zajął miejsce obok Melissy. Starała się pozostać
obojętna na egzotyczny zapach jego wody kolońskiej, usiłowała nie dostrzegać silnego,
smukłego ciała. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, a kiedy
kroił stek, bardzo chciała wsunąć palce w jego ciemną, wąską dłoń, trzymającą nóż.
Diego skończył pierwszy i zszedł do holu, niby po coś do czytania dla Melissy. W
rzeczywistości pragnął uwolnić się od widoku wątłej, smutnej twarzy chłopca. Miał żal do
siebie, że go tak traktuje, że rani Bogu ducha winne dziecko, które przecież mogło być jego,
gdyby wypadki potoczyły się inaczej.
Poszedł do hotelowego baru, zamówił whisky, wypalił jeszcze jedno cygaro i poszedł
na górę, z magazynem dla Melissy i książką do kolorowania i kredkami dla Matta.
Zastał chłopca u boku Melissy, obydwoje zesztywnieli na jego widok.
- Kupiłem książkę - odezwał się z wahaniem.
Matt nie poruszył się. Podniósł na niego wyczekujący wzrok, bez najmniejszej zmiany
na twarzy.
Diego wziął książkę i kredki, podał je chłopcu, ale ten nie wykonał żadnego ruchu.
- Nie wezmiesz książki, Matt? - spytała łagodnie Melissa.
- Nie. On nie lubi Matta - odpowiedział bez zastanowienia, podnosząc oczy.
Diego obruszył się. Dzieciak dotknął go do żywego; nigdy by się nie spodziewał, że to
może tak zaboleć. Odnalazł siebie w tym małym chłopcu, samotnym, przestraszonym i
smutnym. Nie miał szczęśliwego dzieciństwa, ponieważ ojciec nigdy naprawdę nie kochał
matki. Matka wiedziała o tym dobrze i cierpiała z tego powodu. Zmarła młodo, a ojciec
jeszcze bardziej usunął się w cień. Pózniej, kiedy spotkał śliczną Sheilę, zmienił się nie do
poznania. Ale ta zmiana trwała krótko za sprawą rodziny Melissy. Nawet na łożu śmierci
ojciec ciągle kochał Sheilę Sterling. Zmierć ojca odmieniła Diega, przekonał się, dokąd może
zaprowadzić mężczyznę miłość do kobiety. Nie można dać się owładnąć miłości, bo to się
kończy bardzo zle.
Co innego ten chłopiec... cóż był winien? Jak mógł obwiniać Matta za grzechy
Melissy? Położył delikatnie książkę i kredki na stoliku przy sofie i podał Melissie kolorowy
magazyn, który dla niej kupił. Pózniej powrócił do swojego fotela i zapalił cygaro,
zanurzywszy głowę w stercie dokumentów.
Chłopiec westchnął, przysiadł na podłodze, rozrzucając wkoło kredki i zabrał się do
rysowania swojej ulubionej postaci z komiksu.
Diego spojrzał na niego i uśmiechnął się niepewnie. Melissa obserwowała go.
Zapomniała już, jak bardzo potrafił być opiekuńczy. Od tamtych dni, kiedy byli przyjaciółmi,
upłynęło wiele czasu.
Wieczór minął szybko. Kiedy Diego poprosił Matta o poskładanie kredek, Melissa już
otwierała usta, żeby coś powiedzieć. Nie stanęła jednak po stronie malca, bo wiedziała, że
Diego ma rację.
Pomogła Mattowi przebrać się w piżamę, a pózniej spojrzała z wahaniem na Diega, bo
w pokoju były tylko dwa podwójne łoża. Nie chciała znalezć się zbyt blisko męża, który stał
się obcy, ale też nie potrafiła tego powiedzieć w obecności Matta.
Diego wybawił ją z kłopotów, sugerując, że chłopiec powinien spać razem z nią.
Tylko tej nocy, ponieważ nazajutrz, w Chicago, będą mieli do dyspozycji apartament z
czterema sypialniami i pokojem dla Matta. Tak, pomyślała Melissa, to dopiero początek
kłopotów. Stać ją było tylko na maleńkie mieszkanie z wersalką, która służyła za łóżko. Matt
nie był przyzwyczajony do spania w oddzielnym pokoju.
Następnego ranka odlecieli do Chicago. Pomimo komfortu wynajętego małego [ Pobierz całość w formacie PDF ]