[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Aha, wiem - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Złożyłam list i oddałam go
Markusowi. - Moje gratulacje. Jak zdołałeś... to znaczy... myślę o twoim ojcu... %7łołądek już
zupełnie mi wariował i zaczęło mi się kręcić w głowie. Markus siedzi w moim pokoju! Ma
krótsze włosy. Włożył dżinsy i ciemny sweter. Wygląda jeszcze lepiej, niż to zapamiętałam.
- Pamiętasz, jak zacząłem praktyki w ministerstwie? Przez kilka miesięcy chodziłem
znudzony i nieszczęśliwy. Najwyrazniej nie umiałem tego ukryć, nawet mój ojciec to
zauważył - wyjaśnił Markus. - Powiedział w końcu, że nie chce ponosić odpowiedzialności
za moje nieuchronne samobójstwo i pozwolił mi rozesłać podania. Nie mówiłem ci
wcześniej, bo nie chciałem zapeszyć. - Roześmiał się i pokręcił głową. - Dostałem się na
kilka uczelni, ale...
- Postanowiłeś przyjechać tutaj - dokończyłam, czerwieniąc się.
- Aha - przytaknął i popatrzył mi w oczy.
- A... właściwie dlaczego tutaj? - zapytałam, drocząc się.
- No... jak już powiedziałem... nie ma to nic wspólnego z tobą... - wybąkał Markus,
nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Wstał i usiadł obok mnie. Wziął mnie za rękę. -
No, chyba że chciałabyś tego...
Spletliśmy dłonie.
- Markusie, nigdy nie powinieneś podporządkowywać życia miłości - powiedziałam
surowo, starając się zachować powagę. - Jeśli w coś wierzę, to w to, że uczucia nie mogą
kolidować z marzeniami.
Markus dotknął mojego policzka.
- A co, jeśli ma się dwa marzenia i one akurat są w tym samym miejscu, w tym samym
czasie?
Serce zabiło mi mocniej, gdy spojrzałam w te pełne nadziei błękitne oczy.
- To powiedziałabym, że z ciebie prawdziwy szczęściarz.
- Bez wątpienia.
Markus pochylił się i pocałował mnie, cały czas dotykając mojej twarzy. Zanim nasze
usta się zetknęły, uśmiechnęliśmy się. Wiedziałam, że jesteśmy z Markusem
najszczęśliwszymi ludzmi na świecie. Wszystkie nasze marzenia się spełniły. A to przecież
dopiero początek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
- Aha, wiem - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Złożyłam list i oddałam go
Markusowi. - Moje gratulacje. Jak zdołałeś... to znaczy... myślę o twoim ojcu... %7łołądek już
zupełnie mi wariował i zaczęło mi się kręcić w głowie. Markus siedzi w moim pokoju! Ma
krótsze włosy. Włożył dżinsy i ciemny sweter. Wygląda jeszcze lepiej, niż to zapamiętałam.
- Pamiętasz, jak zacząłem praktyki w ministerstwie? Przez kilka miesięcy chodziłem
znudzony i nieszczęśliwy. Najwyrazniej nie umiałem tego ukryć, nawet mój ojciec to
zauważył - wyjaśnił Markus. - Powiedział w końcu, że nie chce ponosić odpowiedzialności
za moje nieuchronne samobójstwo i pozwolił mi rozesłać podania. Nie mówiłem ci
wcześniej, bo nie chciałem zapeszyć. - Roześmiał się i pokręcił głową. - Dostałem się na
kilka uczelni, ale...
- Postanowiłeś przyjechać tutaj - dokończyłam, czerwieniąc się.
- Aha - przytaknął i popatrzył mi w oczy.
- A... właściwie dlaczego tutaj? - zapytałam, drocząc się.
- No... jak już powiedziałem... nie ma to nic wspólnego z tobą... - wybąkał Markus,
nadal uśmiechając się od ucha do ucha. Wstał i usiadł obok mnie. Wziął mnie za rękę. -
No, chyba że chciałabyś tego...
Spletliśmy dłonie.
- Markusie, nigdy nie powinieneś podporządkowywać życia miłości - powiedziałam
surowo, starając się zachować powagę. - Jeśli w coś wierzę, to w to, że uczucia nie mogą
kolidować z marzeniami.
Markus dotknął mojego policzka.
- A co, jeśli ma się dwa marzenia i one akurat są w tym samym miejscu, w tym samym
czasie?
Serce zabiło mi mocniej, gdy spojrzałam w te pełne nadziei błękitne oczy.
- To powiedziałabym, że z ciebie prawdziwy szczęściarz.
- Bez wątpienia.
Markus pochylił się i pocałował mnie, cały czas dotykając mojej twarzy. Zanim nasze
usta się zetknęły, uśmiechnęliśmy się. Wiedziałam, że jesteśmy z Markusem
najszczęśliwszymi ludzmi na świecie. Wszystkie nasze marzenia się spełniły. A to przecież
dopiero początek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]