[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspaniałe kołysanie się w biodrach, przy jednoczesnym rozstawianiu stóp, tak jak gdyby
nadal szedł po pokładzie rzucanego sztormem okrętu. Witek, dobrze znając słabostki Zenka,
nazywał go marynarzem słodkich wódek".
Na rok czy dwa przed wojną, niedługo po ślubie Zenka, babcia Karolakowa zaczęła
przynosić swoje drobne oszczędności do mojej Matki, a gdy za bardzo ktoś jej dokuczył
przeprowadziła się do naszego domu, zajęła wolny pokoik w suterenie i została dozorczy-
nią. Pensja była mała, wynosiła 20 złotych, ale pracy niedużo. Wodę
pompowała pompa elektryezna, lokatorzy nie tak bardzo śmiecili, a ponadto nareszcie została
zameldowana w ubezpieczalni, co poza bezpłatnym leczeniem dawało jej prawo do
emerytury.
Nie wiadomo kiedy, jak gdyby trochę wstydliwie i niechętnie; zginęły z podwórek
ostatnie gołębniki. Nikt nie miał czasu na doglądanie ptaków i na łapanie obcych". Było to
jedną z oznak zmian zachodzących w naszej dzielnicy. W rozmowach ze starymi ludzmi już
nie słyszało się wspomnień o dobrych, dawnych czasach za cara". Przedwojenne, papierowe
pieniądze, trzymane w ukryciu, stały się nikomu niepotrzebne, nikt już nie wierzył w
możliwość powrotu Rosjan. Papierowymi rublami, drukowanymi na bardzo dobrym papierze,
z podobizną brodatego cara, zaczęły bawić się na podwórkach małe dzieci. Nikt nie zabierał
im tych kolorowych papierków, gdy w dziecięcym niby-sklepie płaciły nimi za urojone
towary.
Nadszedł taki czas, gdy nasi rówieśnicy z najbliższego sąsiedztwa zaczynali wypływać na
szersze wody.
Po bezspornym sukcesie Staszka dowiedzieliśmy się, że bon wartości 10 złotych za
reminiscencje z lektury dzieł Wyspiańskiego" otrzymała Marysia Zenowiczówna, uczennica
gimnazjum We- reckiej, a długą dyskusję młodych czytelników zakończył artykuł
Radykalizm czy sceptycyzm" Julka Mazurkiewicza, ucznia gimnazjum Lelewela, a naszego
sąsiada z Ołówkowej. Bony pieniężne nie były ważne, Uczyło się tylko drukowanie
utworów.
Swoistym uznaniem dla naszych sąsiadów było to, że obydwoje od Nowego Roku weszli
w skład Komitetu Redakcyjnego i brali udział w szopce zorganizowanej przez Kuznię
Młodych", o czym dowiedzieliśmy się ze specjalnej wzmianki w lutowym numerze tego
pisma.
Jurek twierdził, że sobota 9 lutego była najweselszym dniem karnawału. Tego dnia
odbywał się bal Warszawa swej Politechnice", na którym mój brat występował jako jeden z
wielu gospodarzy. Zanim wyruszył, mieliśmy sporo kłopotów ze skompletowaniem
odpowiedniego ubioru i nawet z dobraniem i zawiązaniem krawata. Rano wrócił rozbawiony
i bardzo zadowolony. Długo podśpiewywał i opowiadał nam swoje wrażenia.
W marcu Hitler zarządził wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej. To rażące
przekroczenie zobowiązań traktatu wersalskiego powinno wielu ludziom, nie tylko
politykom, dać dużo do myślenia, ale nam te sprawy wydawały się tak odległe, że aż prawie
nierealne.
W dniu imienin Marszałka odbywały się pod Belwederem normalne uroczystości. Lekcji
nie było. Spacerowaliśmy z dużą grupą kolegów w Alejach Ujazdowskich. Słuchaliśmy
wojskowych orkiestr, patrzyliśmy, jak w wielkim tłoku, pomiędzy różnymi delegacjami,
kończą swój marsz drużyny przysposobienia wojskowego, idące z Sulejówka. Miasto było
odświętnie udekorowane. Tłum zgromadzony pod Belwederem śpiewał Pierwszą Brygadę".
W kilka dni pózniej, gdy sejm uchwalił nową konstytucję, stosując zwykłą większość
głosów zamiast ustawowych dwóch trzecich spotkało się to z prawie całkowitą
obojętnością społeczeństwa, przekonanego już, że niewiele można zdziałać przeciwko sile
sprawującej władzę.
Ludzie zajęli się tylko swoimi sprawami, nie zwracając uwagi nie tylko na to, co dzieje
się na świecie, ale mało się interesowali wydarzeniami politycznymi w Polsce i w
Pruszkowie. Coraz szczelniej zamykali się w kręgu rodziny i najbliższych znajomych, nabie-
rając przekonania, że rządząca Polską sanacja stała się dostatecznie silna po rozgromieniu
jawnej opozycji, aby na długo utrzymać władzę w swoich rękach i na razie nie dzielić się nią
z nikim.
Marian nazywany w czasach harcerskich filozofem ukończył gimnazjum Zana. W
czasie wakacji wyruszył z Andrzejem na pieszą wycieczkę po Polsce. Doszli nie tak daleko,
tylko do Mogielnicy, ale różnych przeżyć mieli bardzo dużo. Andrzej rysował krajobrazy w
swoim notatniku, a Marian rozmawiał z chłopami, u których nocowali, uświadamiając ich i
tłumacząc, jak będzie im dobrze, gdy zwycięży socjalizm. Wrócili po dwóch tygodniach,
opaleni, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Marian zapisał się na prawo. W tym czasie oddalił się od nas, działając gdzieś w
Warszawie, w szkolnych i studenckich organizacjach. Coraz wyrazniej przechodził na
pozycje lewicowe i gdy odczuł, że nie zgadzamy się z jego poglądami, że dzieli nas zbył
wiele i ze ta odległość raczej się zwiększa, zamiast zmniejszać się pod
wpływem jego nauk, zaczął nas unikać. Jak gdyby nie miał dla nas czasu.
Na wiosnę tego roku rodzice kupili nom wymarzoną półwyścigówkę Wahrcna", taką, na
jakiej od kilku lat jezdził Witek. Już nie przestrzegaliśmy dni jazdy. Należało tylko po
powrocie do domu dokładnie oczyścić rower. Jazda na rowerze, zwłaszcza na drogach
polnych i leśnymi ścieżkami, była dla nas najlepszym odpoczynkiem.
12 maja umarł Piłsudski. Przez wiele lat przyjeżdżałem pod Belweder, aby choć z daleka
popatrzeć na niego. Nic z tego nie wyszło. Dopiero jesienią 1933 roku niespodziewanie
zobaczyłem na Dworcu Głównym, jak wysiada z salonki, przyczepionej na końcu pociągu.
Zawiadowca otworzył drzwi i podtrzymywał schodzącego Marszałka. W tym czasie, gdy
rozmawiał z witającymi go cywilami, jakiś kapitan pomagał starszej pani schodzić po dość
stromych schodkach. Siwy kolejarz, obsługujący salonkę, podał kapitanowi dwie nieduże
walizki i cała grupa, głośno rozmawiając i z czegoś żartując, poszła do trzech czarnych
samochodów osobowych, stojących przy małym wyjściu, od strony Chmielnej.
Zmierć Marszałka w sposób autentyczny wstrząsnęła ludzmi. Dopiero wtedy zaczęto
obawiać się o losy Polski.
W miesiąc po uroczystym pogrzebie kończył się rok szkolny. Dla wielu z nas było to
pożegnanie ze szkołą. Ja miałem na jesieni iść do wojska.
Wychowane w naszej dzielnicy dzieci teraz już dziewczyny i młodzieńcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
wspaniałe kołysanie się w biodrach, przy jednoczesnym rozstawianiu stóp, tak jak gdyby
nadal szedł po pokładzie rzucanego sztormem okrętu. Witek, dobrze znając słabostki Zenka,
nazywał go marynarzem słodkich wódek".
Na rok czy dwa przed wojną, niedługo po ślubie Zenka, babcia Karolakowa zaczęła
przynosić swoje drobne oszczędności do mojej Matki, a gdy za bardzo ktoś jej dokuczył
przeprowadziła się do naszego domu, zajęła wolny pokoik w suterenie i została dozorczy-
nią. Pensja była mała, wynosiła 20 złotych, ale pracy niedużo. Wodę
pompowała pompa elektryezna, lokatorzy nie tak bardzo śmiecili, a ponadto nareszcie została
zameldowana w ubezpieczalni, co poza bezpłatnym leczeniem dawało jej prawo do
emerytury.
Nie wiadomo kiedy, jak gdyby trochę wstydliwie i niechętnie; zginęły z podwórek
ostatnie gołębniki. Nikt nie miał czasu na doglądanie ptaków i na łapanie obcych". Było to
jedną z oznak zmian zachodzących w naszej dzielnicy. W rozmowach ze starymi ludzmi już
nie słyszało się wspomnień o dobrych, dawnych czasach za cara". Przedwojenne, papierowe
pieniądze, trzymane w ukryciu, stały się nikomu niepotrzebne, nikt już nie wierzył w
możliwość powrotu Rosjan. Papierowymi rublami, drukowanymi na bardzo dobrym papierze,
z podobizną brodatego cara, zaczęły bawić się na podwórkach małe dzieci. Nikt nie zabierał
im tych kolorowych papierków, gdy w dziecięcym niby-sklepie płaciły nimi za urojone
towary.
Nadszedł taki czas, gdy nasi rówieśnicy z najbliższego sąsiedztwa zaczynali wypływać na
szersze wody.
Po bezspornym sukcesie Staszka dowiedzieliśmy się, że bon wartości 10 złotych za
reminiscencje z lektury dzieł Wyspiańskiego" otrzymała Marysia Zenowiczówna, uczennica
gimnazjum We- reckiej, a długą dyskusję młodych czytelników zakończył artykuł
Radykalizm czy sceptycyzm" Julka Mazurkiewicza, ucznia gimnazjum Lelewela, a naszego
sąsiada z Ołówkowej. Bony pieniężne nie były ważne, Uczyło się tylko drukowanie
utworów.
Swoistym uznaniem dla naszych sąsiadów było to, że obydwoje od Nowego Roku weszli
w skład Komitetu Redakcyjnego i brali udział w szopce zorganizowanej przez Kuznię
Młodych", o czym dowiedzieliśmy się ze specjalnej wzmianki w lutowym numerze tego
pisma.
Jurek twierdził, że sobota 9 lutego była najweselszym dniem karnawału. Tego dnia
odbywał się bal Warszawa swej Politechnice", na którym mój brat występował jako jeden z
wielu gospodarzy. Zanim wyruszył, mieliśmy sporo kłopotów ze skompletowaniem
odpowiedniego ubioru i nawet z dobraniem i zawiązaniem krawata. Rano wrócił rozbawiony
i bardzo zadowolony. Długo podśpiewywał i opowiadał nam swoje wrażenia.
W marcu Hitler zarządził wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej. To rażące
przekroczenie zobowiązań traktatu wersalskiego powinno wielu ludziom, nie tylko
politykom, dać dużo do myślenia, ale nam te sprawy wydawały się tak odległe, że aż prawie
nierealne.
W dniu imienin Marszałka odbywały się pod Belwederem normalne uroczystości. Lekcji
nie było. Spacerowaliśmy z dużą grupą kolegów w Alejach Ujazdowskich. Słuchaliśmy
wojskowych orkiestr, patrzyliśmy, jak w wielkim tłoku, pomiędzy różnymi delegacjami,
kończą swój marsz drużyny przysposobienia wojskowego, idące z Sulejówka. Miasto było
odświętnie udekorowane. Tłum zgromadzony pod Belwederem śpiewał Pierwszą Brygadę".
W kilka dni pózniej, gdy sejm uchwalił nową konstytucję, stosując zwykłą większość
głosów zamiast ustawowych dwóch trzecich spotkało się to z prawie całkowitą
obojętnością społeczeństwa, przekonanego już, że niewiele można zdziałać przeciwko sile
sprawującej władzę.
Ludzie zajęli się tylko swoimi sprawami, nie zwracając uwagi nie tylko na to, co dzieje
się na świecie, ale mało się interesowali wydarzeniami politycznymi w Polsce i w
Pruszkowie. Coraz szczelniej zamykali się w kręgu rodziny i najbliższych znajomych, nabie-
rając przekonania, że rządząca Polską sanacja stała się dostatecznie silna po rozgromieniu
jawnej opozycji, aby na długo utrzymać władzę w swoich rękach i na razie nie dzielić się nią
z nikim.
Marian nazywany w czasach harcerskich filozofem ukończył gimnazjum Zana. W
czasie wakacji wyruszył z Andrzejem na pieszą wycieczkę po Polsce. Doszli nie tak daleko,
tylko do Mogielnicy, ale różnych przeżyć mieli bardzo dużo. Andrzej rysował krajobrazy w
swoim notatniku, a Marian rozmawiał z chłopami, u których nocowali, uświadamiając ich i
tłumacząc, jak będzie im dobrze, gdy zwycięży socjalizm. Wrócili po dwóch tygodniach,
opaleni, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Marian zapisał się na prawo. W tym czasie oddalił się od nas, działając gdzieś w
Warszawie, w szkolnych i studenckich organizacjach. Coraz wyrazniej przechodził na
pozycje lewicowe i gdy odczuł, że nie zgadzamy się z jego poglądami, że dzieli nas zbył
wiele i ze ta odległość raczej się zwiększa, zamiast zmniejszać się pod
wpływem jego nauk, zaczął nas unikać. Jak gdyby nie miał dla nas czasu.
Na wiosnę tego roku rodzice kupili nom wymarzoną półwyścigówkę Wahrcna", taką, na
jakiej od kilku lat jezdził Witek. Już nie przestrzegaliśmy dni jazdy. Należało tylko po
powrocie do domu dokładnie oczyścić rower. Jazda na rowerze, zwłaszcza na drogach
polnych i leśnymi ścieżkami, była dla nas najlepszym odpoczynkiem.
12 maja umarł Piłsudski. Przez wiele lat przyjeżdżałem pod Belweder, aby choć z daleka
popatrzeć na niego. Nic z tego nie wyszło. Dopiero jesienią 1933 roku niespodziewanie
zobaczyłem na Dworcu Głównym, jak wysiada z salonki, przyczepionej na końcu pociągu.
Zawiadowca otworzył drzwi i podtrzymywał schodzącego Marszałka. W tym czasie, gdy
rozmawiał z witającymi go cywilami, jakiś kapitan pomagał starszej pani schodzić po dość
stromych schodkach. Siwy kolejarz, obsługujący salonkę, podał kapitanowi dwie nieduże
walizki i cała grupa, głośno rozmawiając i z czegoś żartując, poszła do trzech czarnych
samochodów osobowych, stojących przy małym wyjściu, od strony Chmielnej.
Zmierć Marszałka w sposób autentyczny wstrząsnęła ludzmi. Dopiero wtedy zaczęto
obawiać się o losy Polski.
W miesiąc po uroczystym pogrzebie kończył się rok szkolny. Dla wielu z nas było to
pożegnanie ze szkołą. Ja miałem na jesieni iść do wojska.
Wychowane w naszej dzielnicy dzieci teraz już dziewczyny i młodzieńcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]