[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się ozdobą w formie listka i kiści jagód. Całość połyskiwała charakterystycznym,
żółtym kolorem.
To złoto? zdziwił się królewicz.
Jesteś przecież w domu maga rzekł Myszka.
Nocny Zpiewak zrobił cały komplet jeszcze jesienią powiedziała Sre-
brzanka. Odkąd spadł śnieg i większość czasu siedzi się w domu, wciąż coś
dłubie po prostu z nudów. Zwiec mam tyle, że mogłabym na nich gotować. Suk-
169
nie już zaczynam rozdawać sąsiadkom, a te wszystkie drobiazgi ze śmiechem
machnęła ręką wokoło doskonale nadają się do zbierania kurzu. Ale co robić,
Zpiewak jakoś musi się wyżyć, a wolę to, niż gdyby miał pić.
Chyba nie zaczął znowu. . . ? wtrącił Myszka niespokojnie.
Nie. A. . . Stalowy? spytała Srebrzanka i natychmiast spojrzała ukrad-
kiem na Toroja, przypominając sobie, że jest on obcy. Zresztą, nieważne.
Na razie w porządku powiedział Myszka krótko.
W ciszy zapadłej po tych słowach cienki głosik Różyczki zabrzmiał jak szcze-
biotanie ptaka.
Tatik! Tatik idzie!
Srebrzanka opuściła Różyczkę na podłogę. Dziewczynka natychmiast pobie-
gła do drzwi i stanęła pod nimi, wpatrując się w zasuwkę jak psiak domagający
się spaceru.
Tatik! powtórzyła.
Nieomylny znak, że Zpiewak będzie tu za minutę wyjaśniła Srebrzan-
ka. Nie wiem jak, ale ona go wyczuwa.
Magiczne dziecko? wymruczał Toroj prawie niedosłyszalnie, z lekkim
przekąsem, wciąż bawiąc się łyżką.
A tak. Magiczne odszepnął Myszka. Przyzwyczajaj się, bo. . .
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż usłyszeli skrzypnięcie, kroki w sionce
i zaraz potem w drzwiach stanął Nocny Zpiewak. Toroj jęknął i z wrażenia upuścił
łyżkę, która z łoskotem poturlała się po stole. Poczuł jak Myszka zaciska palce na
jego nadgarstku. Bardzo mocno.
Spokojnie! syknął Wędrowiec cicho. Nie zje cię przecież!
Na szczęście nikt prócz Myszki nie zwrócił większej uwagi na reakcję króle-
wicza. A ten zdołał w porę zapanować nad twarzą. Już w chwilę pózniej żałował
swojego zachowania, widząc, jak dziewczynka bez najmniejszej obawy wita ko-
smatego przybysza. Różyczka zaśmiewała się, usiłując schwytać potwora za
wąsy, a ten podrzucał ją lekko do góry, trzymając pod paszki. Nocny Zpiewak
postawił wreszcie dziewczynkę na podłodze i wyciągnął z kieszeni duże czarne
pióro. Natychmiast porwały je chciwe łapki Różyczki, która schowała się pod stół
z nową zabawką i świat przestał dla niej istnieć. Słychać było tylko, jak szczebio-
cze do siebie dziecinnym językiem.
Myszka był zmuszony po raz drugi powtórzyć swą opowieść na użytek Zpie-
waka. Opowiedział też o pracy dla królowej i rozpaczliwym stanie nędzarzy z Ko-
dau. Stworzyciel słuchał, jedząc. Od czasu do czasu zadawał jakieś pytanie lub
wtrącał komentarz. Więc ten obibok Stalowy nareszcie wziął się do uczciwej
roboty. Jego lenistwo dorównywało zdolnościom .
Toroj miał okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Brązowe włosy, pokrywające
twarz maga, zacierały rysy twarzy. Nie sposób było określić, co kryje się pod tą
170
maską. Wrażenie obcości potęgowały skośne jak u wilka oczy, w których odbijały
się płomyki świec.
Zapewniam cię, że jednak jestem człowiekiem Stworzyciel zwrócił się
nagle wprost do królewicza, który wzdrygnął się nerwowo i zawstydził, słysząc
odpowiedz na pytanie, które sam sobie zadał w myślach.
Nocny Zpiewak wyciągnął do niego rękę.
Jak widzisz, nie mam szponów. Ani kłów. . . Podciągnął górną wargę,
prezentując zęby. Ogona też nie mam, ale tu radzę uwierzyć na słowo.
Myszka wydał z siebie osobliwy dzwięk, jakby jednocześnie usiłował prze-
łknąć coś i kichnąć.
Czemu przestałeś się golić? spytał.
Zpiewak wzruszył ramionami.
Oszaleć można było. Ciągle się zacinałem, obrzydło mi. I tak już wszyscy
tu wiedzą, że jestem magiem.
I co?
I nic. Przywykli. Mam żonę i dziecko. Nie zgadniesz, jak to poprawia czło-
wiekowi opinię. A kiedy wyleczyłem tę małą Messil, to już chyba wszyscy mnie
pokochali.
To ona widzi? ucieszył się Myszka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
się ozdobą w formie listka i kiści jagód. Całość połyskiwała charakterystycznym,
żółtym kolorem.
To złoto? zdziwił się królewicz.
Jesteś przecież w domu maga rzekł Myszka.
Nocny Zpiewak zrobił cały komplet jeszcze jesienią powiedziała Sre-
brzanka. Odkąd spadł śnieg i większość czasu siedzi się w domu, wciąż coś
dłubie po prostu z nudów. Zwiec mam tyle, że mogłabym na nich gotować. Suk-
169
nie już zaczynam rozdawać sąsiadkom, a te wszystkie drobiazgi ze śmiechem
machnęła ręką wokoło doskonale nadają się do zbierania kurzu. Ale co robić,
Zpiewak jakoś musi się wyżyć, a wolę to, niż gdyby miał pić.
Chyba nie zaczął znowu. . . ? wtrącił Myszka niespokojnie.
Nie. A. . . Stalowy? spytała Srebrzanka i natychmiast spojrzała ukrad-
kiem na Toroja, przypominając sobie, że jest on obcy. Zresztą, nieważne.
Na razie w porządku powiedział Myszka krótko.
W ciszy zapadłej po tych słowach cienki głosik Różyczki zabrzmiał jak szcze-
biotanie ptaka.
Tatik! Tatik idzie!
Srebrzanka opuściła Różyczkę na podłogę. Dziewczynka natychmiast pobie-
gła do drzwi i stanęła pod nimi, wpatrując się w zasuwkę jak psiak domagający
się spaceru.
Tatik! powtórzyła.
Nieomylny znak, że Zpiewak będzie tu za minutę wyjaśniła Srebrzan-
ka. Nie wiem jak, ale ona go wyczuwa.
Magiczne dziecko? wymruczał Toroj prawie niedosłyszalnie, z lekkim
przekąsem, wciąż bawiąc się łyżką.
A tak. Magiczne odszepnął Myszka. Przyzwyczajaj się, bo. . .
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż usłyszeli skrzypnięcie, kroki w sionce
i zaraz potem w drzwiach stanął Nocny Zpiewak. Toroj jęknął i z wrażenia upuścił
łyżkę, która z łoskotem poturlała się po stole. Poczuł jak Myszka zaciska palce na
jego nadgarstku. Bardzo mocno.
Spokojnie! syknął Wędrowiec cicho. Nie zje cię przecież!
Na szczęście nikt prócz Myszki nie zwrócił większej uwagi na reakcję króle-
wicza. A ten zdołał w porę zapanować nad twarzą. Już w chwilę pózniej żałował
swojego zachowania, widząc, jak dziewczynka bez najmniejszej obawy wita ko-
smatego przybysza. Różyczka zaśmiewała się, usiłując schwytać potwora za
wąsy, a ten podrzucał ją lekko do góry, trzymając pod paszki. Nocny Zpiewak
postawił wreszcie dziewczynkę na podłodze i wyciągnął z kieszeni duże czarne
pióro. Natychmiast porwały je chciwe łapki Różyczki, która schowała się pod stół
z nową zabawką i świat przestał dla niej istnieć. Słychać było tylko, jak szczebio-
cze do siebie dziecinnym językiem.
Myszka był zmuszony po raz drugi powtórzyć swą opowieść na użytek Zpie-
waka. Opowiedział też o pracy dla królowej i rozpaczliwym stanie nędzarzy z Ko-
dau. Stworzyciel słuchał, jedząc. Od czasu do czasu zadawał jakieś pytanie lub
wtrącał komentarz. Więc ten obibok Stalowy nareszcie wziął się do uczciwej
roboty. Jego lenistwo dorównywało zdolnościom .
Toroj miał okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Brązowe włosy, pokrywające
twarz maga, zacierały rysy twarzy. Nie sposób było określić, co kryje się pod tą
170
maską. Wrażenie obcości potęgowały skośne jak u wilka oczy, w których odbijały
się płomyki świec.
Zapewniam cię, że jednak jestem człowiekiem Stworzyciel zwrócił się
nagle wprost do królewicza, który wzdrygnął się nerwowo i zawstydził, słysząc
odpowiedz na pytanie, które sam sobie zadał w myślach.
Nocny Zpiewak wyciągnął do niego rękę.
Jak widzisz, nie mam szponów. Ani kłów. . . Podciągnął górną wargę,
prezentując zęby. Ogona też nie mam, ale tu radzę uwierzyć na słowo.
Myszka wydał z siebie osobliwy dzwięk, jakby jednocześnie usiłował prze-
łknąć coś i kichnąć.
Czemu przestałeś się golić? spytał.
Zpiewak wzruszył ramionami.
Oszaleć można było. Ciągle się zacinałem, obrzydło mi. I tak już wszyscy
tu wiedzą, że jestem magiem.
I co?
I nic. Przywykli. Mam żonę i dziecko. Nie zgadniesz, jak to poprawia czło-
wiekowi opinię. A kiedy wyleczyłem tę małą Messil, to już chyba wszyscy mnie
pokochali.
To ona widzi? ucieszył się Myszka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]