[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przez kilka sekund tylko siedzę i patrzę na jego poważną i przejętą twarz.
- Gdybyś tylko w szkole był taki - mówię nieco smutnym głosem.
Parska śmiechem.
- Wiem. Ale nie umiałem inaczej, Harry. Nie miałem pojęcia, jak to jest, kiedy ludzie oceniają cię
na podstawie fałszywych przesłanek.
Przez chwilę kusi mnie, aby zapytać, czy właśnie w ten sposób inni odnoszą się do niego teraz, ale
smutek w jego oczach mówi wszystko. Przez ostatnie dwa lata Draco Malfoy doświadczył
kompletnego upokorzenia. Nie mam co do tego wątpliwości. Podobnie, jak jestem pewien, że nie
jest już tą samą osobą, którą kiedyś znałem i którą gardziłem.
- Przeprosiny przyjęte - mówię cicho.
- Serio? - pyta, jak gdyby nie mógł mi do końca uwierzyć.
- Tak - odpowiadam i kiwam głową na potwierdzenie.
- Wybaczasz mi?
- Tego nie powiedziałem.
- Przebaczenie to zbyt wiele? - jego głos jest nieco opryskliwy.
- Wybaczysz mi to, co ja zrobiłem? - rewanżuję się.
- Zbicie mnie do nieprzytomności? To masz na myśli?
Szybko kiwam głową.
- Tak - odpowiada.
- Dlaczego?
- Bo wiem, że naprawdę żałujesz. Widziałem, jak torturowałeś sam siebie. Jeden z nas musi ci
wybaczyć.
Jeden z nas. Stwierdzenie równie poetyckie, jak prawdziwe. Ciągle nie mogę pogodzić się z
tamtymi wydarzeniami. Zaskakuje mnie tylko, że on wie, co czuję.
Ale choćbym chciał, nie jestem w stanie odwzajemnić mu się taką samą wielkodusznością.
- Myślę, że przebaczenie ci jest dla mnie ciągle niemożliwe - mówię w końcu.
Czekam na jego reakcję, spodziewając się, jaka będzie, ale słyszę tylko:
- Jedz, Harry. Twoja kolacja stygnie.
W drodze do domu, w samochodzie, pytam go, jakie ma plany i co zrobi z pieniędzmi. Wyjaśnia, że
sutenerowi przyznał się tylko do dziesięciu tysięcy, a za pozostałe dwa ma zamiar wyjechać jak
najdalej stąd. Kiedy mówi o przyszłości, jego głos jest tak radosny, jak dziecka w czasie Bożego
Narodzenia.
- A co z tobą? - pyta.
- To znaczy?
- Co będziesz robił dalej?
- Wrócę do mojego starego życia. Co innego mógłbym robić?
- I ty to nazywasz życiem?
- O co ci chodzi?
Nie odpowiada i resztę drogi do domu pokonujemy w ciszy.
Kiedy już w nim jesteśmy, z trudem wspinam się po schodach, niewytłumaczalnie przygnębiony,
chociaż wieczór można by uznać za całkiem udany.
Zatrzymuję się przy drzwiach, obracam i widzę, że Draco stoi obok swojego pokoju i nie wykonuje
żadnego ruchu, aby wejść do środka.
Myślę, że nastała doskonała chwila, aby wygłosić jakąś wzniosłą mowę, która podsumuje wszystko,
co się ostatnio wydarzyło i co obaj w sobie odkryliśmy.
Ale jedyne, co mogę z siebie wydusić, jest cichym: - Dobranoc.
Draco kiwa głową, chociaż nie wykonuje żadnego ruchu, aby otworzyć drzwi.
- Harry, skoro to jest nasza ostatnia wspólna noc, dlaczego nie spędzimy jej w jednym łóżku? W
imię starych czasów? - słyszę wesołość w jego głosie i czuję, jak na moją własną twarz wypełza
uśmiech.
- Mój pokój, czy twój?
- Mój - decyduje, otwiera drzwi i wchodzi do środka.
Podążam za nim i widzę, jak staje przy łóżku i od razu zdejmuje koszulę. Zrzucam z siebie
marynarkę, wieszam ją niedbale na krześle i wtedy do mnie dociera, że Draco przestał się poruszać.
Stoi nieruchomo, wpatrując się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Co się stało? - pytam szeptem.
- Nie mogę uwierzyć, że to koniec - odpowiada równie cicho.
Kiwam głową z pełnym zrozumienie, bo sam czuję podobnie.
- Musisz być szczęśliwy. W końcu możesz zacząć nowe życie.
- Tak. Szczęśliwy.
Ale ani jego głos nie brzmi radośnie, ani on sam nie wygląda na zadowolonego.
Po chwili, z małym westchnieniem, powraca do rzeczywistości, podchodzi do mnie i staje blisko.
- Co? - pytam, zwalczając pragnienie cofnięcia się.
- Twoje oczy... są najbardziej zielone ze wszystkich, jakie w życiu widziałem. Nigdy ci tego nie
powiedziałem, ale uważam, że są piękne.
Stało się. Jakiej reakcji spodziewał się, mówiąc takie rzeczy, tym swoim zamglonym, sennym
głosem, stojąc przede mną półnagi? Jestem w końcu dziewiętnastoletnim mężczyzną!
Przysuwam się, pokonując dzielącą nas przestrzeń szybciej, niż mógłbym sądzić, że potrafię. Jedną
dłoń wplatam mu we włosy z tyłu głowy, a drugą ręką obejmuję ramiona i przyciągam do siebie
jeszcze bliżej. Kiedy wreszcie łączymy nasze wargi, pocałunek jest powolny i słodki, a ja mogę
rozkoszować się tym, jak niewiarygodnie dobrze jego usta smakują i jak bardzo miękkie są jego
włosy pod moimi palcami.
Przygotowuję się na odepchnięcie. Wmawiam sobie, że jeżeli poczuję z jego strony jakikolwiek
opór, po prostu wyjdę, przeproszę i wrócę do własnego łóżka.
Nic takiego się jednak nie dzieje. Draco otwiera usta i odwzajemnia pocałunek z gwałtownym
zapałem, który wywołuje maleńkie iskierki podniecenia przebiegające po mojej skórze.
I właśnie wtedy, kiedy doznania zaczynają nabierać takiej intensywności, że nawet myśleć już
dłużej nie mogę (gdzie są moje ręce?), on odsuwa się.
Otwieram oczy i widzę, że cofnął się kilka kroków, a dłoń ma przyciśniętą do ust. Wygląda na
zupełnie oszołomionego.
- Harry? - odzywa się głosem pełnym zdumienia.
Wszystko, o czym mogę teraz myśleć, to, że powinienem przeprosić, bo w jakiś sposób go
zraniłem. Naciskałem za bardzo, przekroczyłem linię, do której nie powinienem się zbliżać.
- Co? - pytam zachrypniętym głosem.
- To było... to było miłe - odpowiada.
Takich słów na pewno nie spodziewałem się usłyszeć. Zanim jednak zaczynam zastanawiać się nad
odpowiedzią, on odzywa się ponownie.
- Zrób to jeszcze raz.
Więc robię. Przyciągam go do siebie, całuję i dotykam natarczywie, żeby poczuć znowu te cudowne
iskry. Boże, nie mam dosyć jego smaku, jego zapachu, w jakiś sposób leżymy teraz na łóżku, (kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl