[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobroć, bezinteresowność, a niechętnego pani Koszyc, zbyt jego zdaniem autorytatywnej,
szorstkiej, pewnej swego potężnego wpływu, nie tylko natury seksualnej, na Emila. Otoczony teraz
jej agresywną opieką, oszołomiony niewyczerpaną energią organizowania mu zajęć, nie buntował
się przeciw tej kurateli, godząc się nawet na nową rolę w życiu: prelegenta, choć nie znosił
organicznie, schorowany już wtedy zresztą i słaby, odczytów, wystąpień i męczących podróży na
przełaj przez kraj. I zdecydował się na poślubienie swej Muzy w Płocku u Mariawitów.
Maryla odsunęła się więc bez próby walki i ku swemu nawet zaskoczeniu bez dotkliwej rozpaczy, a
za to z uczuciem współczucia dla Emila. Ona najlepiej wiedziała, ile w nowych fascynacjach poety
kryło się skrajnie biegunowych nastrojów, udręk, ile zmagań wewnętrznych, potwierdzeń, to znów
zaprzeczeń siebie. A poza tym była mu wdzięczna za to wszystko, co jej dał przez te krótkie lata
miłości, za to często nawet brutalne wciąganie jej na różne punkty obserwacyjne, z których mogła
ujrzeć już nie tylko pogodę błękitów, ale i szarzyznę nędzy, purpurę gniewu, ciemne grozne chmury
wieszczące burzę. Pierwsze miesiące po rozstaniu wypełniła pracą, i to nie tylko tą domową,
związaną z wychowywaniem dzieci, ale i twórczą. Dużo malowała, próbowała pisać, nawiązała
kontakt z katowicką Rozgłośnią Polskiego Radia, wysyłając tam swoje utwory, słuchowiska dla
młodzieży. Sięgając do własnego dzieciństwa, jako Halina Zaleska napisała wspomnienia.
Przychodziły do niej listy od przyjaciół.
Szczególną radość sprawiały jej kartki gęsto zapisane przez profesora z sosnowieckiego gimnazjum
im. Staszica Witolda Wyspiańskiego, ideowego lewicowca, który pisał jej nie tylko o literaturze,
o poezji, o swoim rodzonym stryju Stanisławie Wyspiańskim, ale i w sposób porywający o
sprawach społecznych, politycznych, nabrzmiewających problemach otaczającej rzeczywistości,
o grozbie faszyzacji. Po zegadłowiczowskiej edukacji mogła już teraz po partnersku sprostać
poruszanym w listach profesora zagadnieniom. Kiedyś poprosił ją: Niech pani napisze kilka słów
do Emila Zegadłowicza. Słyszałem, że nie czuje się zbyt dobrze ze zdrowiem, a do tego jeszcze te
typowe u niego psychiczne depresje. Ktoś mi mówił, że męczą go wyrzuty sumienia w stosunku do
pani; myślę, że uspokoiłaby go jakaś rozmowa z panią, list..."
Napisała, ale na dwa jej listy nie było zrazu odpowiedzi. Dopiero pazdziernik przyniósł kopertę z
Gorzenia. Oto jej zawartość, tak typowa w swej treści i tonie dla zegadłowiczowskich nastrojów
ducha:
16 pazdziernika 1938 r. Gorzeń Górny
Marylko
wiesz, musisz wiedzieć, że nie mogłem wtedy 15-go sierpniaa być w Katowicach bowiem
nie było mnie w Gorzeniu - a w ogóle listy Twe otrzymałem około połowy września - nie pisałem
również do Ciebie co chyba dla mnie najcięższe bo byłem w sytuacji psychicznie zupełnie
potwornej i makabrycznej musisz, Marylko, na razie przyjąć takie tylko moje skąpe
wytłumaczenie nie stać mnie na inne może przecież opowiem Ci to kiedyś o ile zechcesz,
o i li uszy Twoje zechcą mnie wysłuchać
cały prawie bez reszty okres ten spędziłem na samotnym rozstrzygnięciu o wartości życia i
jego zjawisk w ogóle był to zapewne najcięższy (no, na pewno potworny!) okres w mem
tragicznym istnieniu
nie wolno mi nic mówić o mojem, Marylko, uczuciu do Ciebie nie doszedłem do ładu z
sobą to bardzo ciężkie! lecz to jedno tutaj: zbliżająca się rocznica jest dla mnie tak świeża,
jak była zawsze i jaka może przecież jeszcze jest dla Ciebie ( Maleńka!!!)
Zlę poezje wszystkie, a Noaka co tylko mam (to niestety w opóznieniu bo dopiero dzisiaj
dowiedziałem się o tem) w Gorzeniu mi za ciężko bytować, poprzedni czas spędziłem w
Otwocku obecnie po załatwieniu kilku interesów wracam (we wtorek) do Tarnobrzega
o ile uznasz, że możesz, że z przyczyn zgoła irracjonalnych wart jestem kilku słów od Ciebie
proszę: adresuj: M. Ruzamski, Tarnobrzeg Kościuszki 8 dla E. Zeg. to będzie tyle na
dzisiaj jestem głęboko wstrząśnięty tym momentem pisania do Ciebie wstrząśnięty i
wzruszony!! Proszę chciej to wiedzieć!
Chodziłem dzisiaj po złotych, zeschłych, szeleszczących liściach przy ścieżce rosła koniczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
dobroć, bezinteresowność, a niechętnego pani Koszyc, zbyt jego zdaniem autorytatywnej,
szorstkiej, pewnej swego potężnego wpływu, nie tylko natury seksualnej, na Emila. Otoczony teraz
jej agresywną opieką, oszołomiony niewyczerpaną energią organizowania mu zajęć, nie buntował
się przeciw tej kurateli, godząc się nawet na nową rolę w życiu: prelegenta, choć nie znosił
organicznie, schorowany już wtedy zresztą i słaby, odczytów, wystąpień i męczących podróży na
przełaj przez kraj. I zdecydował się na poślubienie swej Muzy w Płocku u Mariawitów.
Maryla odsunęła się więc bez próby walki i ku swemu nawet zaskoczeniu bez dotkliwej rozpaczy, a
za to z uczuciem współczucia dla Emila. Ona najlepiej wiedziała, ile w nowych fascynacjach poety
kryło się skrajnie biegunowych nastrojów, udręk, ile zmagań wewnętrznych, potwierdzeń, to znów
zaprzeczeń siebie. A poza tym była mu wdzięczna za to wszystko, co jej dał przez te krótkie lata
miłości, za to często nawet brutalne wciąganie jej na różne punkty obserwacyjne, z których mogła
ujrzeć już nie tylko pogodę błękitów, ale i szarzyznę nędzy, purpurę gniewu, ciemne grozne chmury
wieszczące burzę. Pierwsze miesiące po rozstaniu wypełniła pracą, i to nie tylko tą domową,
związaną z wychowywaniem dzieci, ale i twórczą. Dużo malowała, próbowała pisać, nawiązała
kontakt z katowicką Rozgłośnią Polskiego Radia, wysyłając tam swoje utwory, słuchowiska dla
młodzieży. Sięgając do własnego dzieciństwa, jako Halina Zaleska napisała wspomnienia.
Przychodziły do niej listy od przyjaciół.
Szczególną radość sprawiały jej kartki gęsto zapisane przez profesora z sosnowieckiego gimnazjum
im. Staszica Witolda Wyspiańskiego, ideowego lewicowca, który pisał jej nie tylko o literaturze,
o poezji, o swoim rodzonym stryju Stanisławie Wyspiańskim, ale i w sposób porywający o
sprawach społecznych, politycznych, nabrzmiewających problemach otaczającej rzeczywistości,
o grozbie faszyzacji. Po zegadłowiczowskiej edukacji mogła już teraz po partnersku sprostać
poruszanym w listach profesora zagadnieniom. Kiedyś poprosił ją: Niech pani napisze kilka słów
do Emila Zegadłowicza. Słyszałem, że nie czuje się zbyt dobrze ze zdrowiem, a do tego jeszcze te
typowe u niego psychiczne depresje. Ktoś mi mówił, że męczą go wyrzuty sumienia w stosunku do
pani; myślę, że uspokoiłaby go jakaś rozmowa z panią, list..."
Napisała, ale na dwa jej listy nie było zrazu odpowiedzi. Dopiero pazdziernik przyniósł kopertę z
Gorzenia. Oto jej zawartość, tak typowa w swej treści i tonie dla zegadłowiczowskich nastrojów
ducha:
16 pazdziernika 1938 r. Gorzeń Górny
Marylko
wiesz, musisz wiedzieć, że nie mogłem wtedy 15-go sierpniaa być w Katowicach bowiem
nie było mnie w Gorzeniu - a w ogóle listy Twe otrzymałem około połowy września - nie pisałem
również do Ciebie co chyba dla mnie najcięższe bo byłem w sytuacji psychicznie zupełnie
potwornej i makabrycznej musisz, Marylko, na razie przyjąć takie tylko moje skąpe
wytłumaczenie nie stać mnie na inne może przecież opowiem Ci to kiedyś o ile zechcesz,
o i li uszy Twoje zechcą mnie wysłuchać
cały prawie bez reszty okres ten spędziłem na samotnym rozstrzygnięciu o wartości życia i
jego zjawisk w ogóle był to zapewne najcięższy (no, na pewno potworny!) okres w mem
tragicznym istnieniu
nie wolno mi nic mówić o mojem, Marylko, uczuciu do Ciebie nie doszedłem do ładu z
sobą to bardzo ciężkie! lecz to jedno tutaj: zbliżająca się rocznica jest dla mnie tak świeża,
jak była zawsze i jaka może przecież jeszcze jest dla Ciebie ( Maleńka!!!)
Zlę poezje wszystkie, a Noaka co tylko mam (to niestety w opóznieniu bo dopiero dzisiaj
dowiedziałem się o tem) w Gorzeniu mi za ciężko bytować, poprzedni czas spędziłem w
Otwocku obecnie po załatwieniu kilku interesów wracam (we wtorek) do Tarnobrzega
o ile uznasz, że możesz, że z przyczyn zgoła irracjonalnych wart jestem kilku słów od Ciebie
proszę: adresuj: M. Ruzamski, Tarnobrzeg Kościuszki 8 dla E. Zeg. to będzie tyle na
dzisiaj jestem głęboko wstrząśnięty tym momentem pisania do Ciebie wstrząśnięty i
wzruszony!! Proszę chciej to wiedzieć!
Chodziłem dzisiaj po złotych, zeschłych, szeleszczących liściach przy ścieżce rosła koniczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]