[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Powiedziałbym, %7łe skoro Kairos cię zabił, masz prawo zatrzymać jego amulet. Oczywiście
serafini mogą być innego zdania. Przygryzłam wargę. Barnaba patrzył teraz na drogę na
szczycie wzgórza. Obok nas przejechał jakiś samochód. Serafini. To oni podejmowali ważne
decyzje. %7łniwiarze im podlegali, a anioły stróże były jeszcze niżej. Barnaba mówił o
serafinach w taki sposób, jakby to były rozpieszczone dzieci, którym ktoś dał władzę.
Przerażające.
 To zle, prawda?  powiedziałam cicho.
Ron roześmiał się głośno, ale zaraz spoważniał.
 Niedobrze  odparł, a potem, na widok mojej miny, uśmiechnął się lekko. 
Madison, odebrałaś Kairosowi amulet. Teraz jest twój. Zrobię wszystko, co w mojej mocy,
żeby tak zostało. Tylko daj mi trochę czasu, muszę się tym zająć.
Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zsunęłam się z muru.
 Ron, wiem, dlaczego Kairos chce mnie teraz dopaść, ale to wszystko zaczęło się
kilka miesięcy temu. Co ja takiego zrobiłam, że w ogóle się mną zainteresował?
Barnaba odwrócił się do nas, ale Ron znowu nie pozwolił mu się odezwać. Podszedł
do mnie i uśmiechnął się uspokajająco. W każdym razie wydaje mi się, że ten uśmiech miał
być uspokajający. Ale w spojrzeniu Rona widziałam coś, co mnie przerażało.
 Mam kilka pomysłów.  Popatrzył mi w oczy, a potem szybko odwrócił wzrok. 
Spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej. Nie masz czym się martwić.
 Ron, jeśli ona ma amulet Kairosa, to może...
 Och, zobacz tylko, która godzina  rzucił Ron i chwycił Barnabę pod ramię.
%7łniwiarz zachwiał się i omal nie stracił równowagi.  Musimy się spieszyć.
Spieszyć się? Dokąd? Zaskoczona zrobiłam krok W stronę Rona.
 Opuszczacie mnie?
 Zaraz wrócimy.  Ron zmrużył oczy, ciągnąc żniwiarza po zalanej słońcem ścieżce.
 Muszę omówić sprawy z serafinami, Barnaba będzie moim pośrednikiem.  Uśmiechał się,
ale wyczuwałam jego napięcie.  Nie jestem jeszcze martwy, rozumiesz  powiedział z
wymuszoną wesołością.  Nie mam bezpośredniego numeru do nieba. Nie martw się,
Madison. Wszystko jest w porządku.
W porządku? Nie bardzo mogłam w to uwierzyć. Wszystko działo się zbyt szybko i
wcale mi się nie podobało.
 Panie!  zawołał Barnaba, wyrywając się z uścisku Rona.  Jeśli Kairos znowu
będzie chciał ją zaatakować, zmiana rezonansu amuletu nie wystarczy. On wie, jak ona
wygląda. Nakita też ją widziała. Oboje mogą po prostu przejść się po okolicy i ją rozpoznać.
Nie powinniśmy dać jej anioła stróża?
Ron zamrugał, wyraznie wstrząśnięty faktem, że sam o tym nie pomyślał.
 Och, oczywiście  powiedział, wracając do cienia.  Właśnie to należy zrobić. Ale,
Madison  dodał, zaciskając na amulecie palce, spomiędzy których zaczęło sączyć się czarne
światło  radzę ci nie wspominać twojemu aniołowi stróżowi o amulecie Kairosa.  Jego
wzrok powędrował w stronę mojego kamienia, po czym spojrzał mi w oczy.  Im mniej istot
o tym wie, tym mniej będę musiał przekonać, że masz prawo go zatrzymać. Przestraszona,
kiwnęłam głową. Ron uśmiechnął się do mnie. A zaraz potem w cieniu dębu pojawiła się
złota świetlista kula. Przez chwilę patrzyłam na kołyszący się w powietrzu błyszczący kształt.
To musiał być anioł stróż. Dla mnie? Barnabie wyraznie ulżyło. Nie wiem, dlaczego w ogóle
go to obchodziło, w końcu jeszcze dwadzieścia minut temu chciał się mnie pozbyć.
Kula światła wylądowała na murku i niemal znikła. W tej samej chwili usłyszałam
eteryczny głos, który jakby docierał wprost do wnętrza mojej czaszki. Drgnęłam gwałtownie.
 Anioł stróż, departament żniwiarzy i cherubinów, sekcja ochrony, zgodnie z
zamówieniem!
Ron odwrócił się i poklepał mnie po ramieniu. On także musiał usłyszeć ten głos.
 A ty jesteś... ?
 Sekcja ochrony, numer jeden siedemdziesiąt sześć  rozległ się znowu dzwięczny
głosik, od którego dzwoniło mi w uszach.
 Cherubini? To te latające gołe dzieciaki z łukami?  Barnaba skrzywił się lekko i
świetlista kula pojawiła się znowu.
 Masz coś do cherubinów, żniwiarzu?  rzucił głosik zaczepnie.
 Nie  zaprzeczył Barnaba.  Tylko nie wiedziałem, że sekcja ochrony zatrudnia
cherubinów do opieki nad osobami poniżej osiemnastego roku życia.
W mojej czaszce rozległo się pogardliwe prychnięcie.
 Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby zakochać się w niej? Jestem aniołem stróżem.
Nie potrafię dokonywać cudów.
 Hej!  zawołałam urażona i świetlista kula błyskawicznie przyleciała z powrotem do
mnie. Cofnęłam się, kiedy znalazła się zbyt blisko. Anioł stróż, co? Raczej ognista kula z
piekła rodem.
 Widzisz mnie i słyszysz?  zadzwięczał głos, okrążając mnie szybko. Obróciłam się
wokół, żeby nie stracić jej z oczu.
 Słyszę cię. A czy cię widzę? Nie, właściwie nie.  Zatrzymałam się
zdezorientowana. Zwietlisty kształt przysiadł na ramie roweru i znikł. Barnaba prychnął i
światło znowu pojawiło się i przygasło.
 Doskonale  mruknął Ron.  Jeden siedemdziesiąt sześć to nie jest związek typu
 póki was śmierć nie rozłączy , tylko zadanie tymczasowe. Dbaj o jej bezpieczeństwo, a jeśli
cokolwiek podejrzanego pojawi się W promieniu trzydziestu łokci, chcę o tym natychmiast
wiedzieć.
Zwiatło oderwało się od roweru i zbliżyło do mnie.
 Trzydzieści łokci? Tak jest!
Tak jest? To jest anioł, tak?
Ron rzucił mi ostatnie ostrzegawcze spojrzenie, Ujął Barnabę pod ramię i ruszył przed
siebie.
 Wrócę, kiedy tylko będzie to możliwe. Aha, podobają mi się twoje włosy. Są
bardzo... W twoim stylu.
Dotknęłam końców fioletowych kosmyków, starając się zrobić przyjazną minę. Ron i
Barnaba zniknęli, a ja drgnęłam i wciągnęłam ze świstem powietrze. Cienie trochę się
wydłużyły, jakby zrobiło się pózniej. Na krótką chwilę, może tylko na kilka sekund, Ron
wstrzymał czas, żeby zatrzeć ślady. Mój kamień był ciepły, jakby zareagował na działanie
jego amuletu. Ciągle zaciskałam na nim palce. Spojrzałam na słoneczny parking i nagle świat
wydał mi się dużo bardziej niebezpieczny niż przed chwilą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl