[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak dostać się do tego pokoju? - spytał groznie
i z trudem podniósł wzrok na jej twarz. Miał prze
możną ochotę nachylić się i pocałować jej pełne usta
Skan Anula43, przerobienie pona.
i pieścić gładką skórę.
- Nie powiem.
- Sama pani tego chciała.
Krzyknęła przestraszona, gdy wziął ją na ręce
i przerzucił sobie przez ramię.
- Co pan robi? - wykrztusiła.
Zaczęła uderzać go pięściami po plecach.
- Porywam paniÄ….
Zdziwił się, bo wyczuł, że się rozluzniła. Ruszył do
drzwi. Ariel najwyrazniej sądziła, że zamierza ją zgwał
cić, a on przecież nigdy nie zachowałby się tak podle.
Gdy jednak leżała przewieszona przez jego ramię
zwrócona do góry pośladkami i jej piersi ocierały mu
się o bark, do głowy przychodziły mu różne myśli.
- Tak, porywam, bo jeśli nie ułatwi mi pani wej
ścia do tego pokoju albo przynajmniej nie powie, co
się w nim znajduje, pozostaje mi tylko szantaż.
- Szantaż? - krzyknęła.
- Ma pani kłopoty ze słuchem? - spytał, wychodząc
z pomieszczenia. - Czy też zawsze powtarza pani sło
wa swoich porywaczy?
116
- Niech mnie pani postawi - poleciła ostro i znów
zaczęła się szamotać. - Nie chcę, żeby mnie pan po
rywał.
- Wielka szkoda, moja pani.
Na korytarzu nie był pewien, w którą stronę się
udać. W końcu ruszył na prawo.
- Niech mnie pan postawi na podłodze.
- Dopiero jak powie mi pani to, czego muszÄ™ siÄ™
dowiedzieć.
- Dobrze, powiem.
Natychmiast zdjął ją z ramienia. Stęknęła, gdy jej
stopy dotknęły ziemi. Nathan odetchnął z ulgą. Ariel
niebezpiecznie go podniecała, szczególnie kiedy wy
glądała tak jak teraz, z rozwichrzonymi włosami
i roziskrzonymi oczami. Stała przed nim dumna i wy
zywajÄ…ca.
Nathan uwielbiał wyzwania. W gruncie rzeczy cie
szył się, że gra wreszcie się skończyła. W ciągu ostat
nich kilku dni zbrzydło mu udawanie przyjazni. Te
raz wreszcie doszło do konfrontacji twarzą w twarz.
- Pokażę panu, jak dostać się do pokoju, ale nic
więcej.
- Dobrze.
- Musi mi pan obiecać, że potem puści mnie wolno.
Zmrużył oczy.
- ObiecujÄ™.
Ariel nie wyglądała na przekonaną, ale nie zdziwi
Å‚o go to.
- Niech pan idzie za mną - poleciła.
Nathan posłusznie ruszył za nią, rozbawiony jej
władczym zachowaniem. Z drugiej strony czego wła
ściwie oczekiwał?
117
Zeszli ze schodów. Służba zostawiła na ścianach za
palone świece. Widocznie spodziewali się, że on i Ariel
po spędzeniu upojnych chwil wrócą do salonu. Zafra
sowany zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, że je
go potajemna schadzka z lady D'Archer będzie jutro
na ustach wszystkich mieszkańców Londynu.
Nie powinno go to obchodzić, ale z jakiegoś po
wodu obchodziło. Po dzisiejszej nocy miał ją zosta
wić i wyjechać z Anglii po brata. Po raz pierwszy od
miesięcy poczuł rodzący się w nim optymizm.
Dotarli na miejsce. Jego podniecenie wzrosło, gdy
Ariel wyjęła świecę z lichtarza i weszła do gabinetu ojca.
- Niech się pan odwróci.
- Po co?
- Nie chcę, żeby pan zobaczył.
- Co?
- Jak to robiÄ™.
Nathan skrzyżował ramiona na piersi. Ariel wy
prowadziła go z równowagi swoją idiotyczną prośbą.
- Chyba nie zdaje sobie pani sprawy, że w pani sy
tuacji nie można rozkazywać. Proszę otwierać.
- Niech się pan odwróci - powtórzyła uparcie.
- Niech pani wreszcie otworzy te drzwi! - wrza
snÄ…Å‚ zdenerwowany.
Ariel podskoczyła ze strachu, o mało nie gasząc
płomienia. Zacisnęła usta i podeszła do przeciwległej
ściany. Otworzyła szklane drzwi zegara i przesunęła
wskazówki na dwunastą.
I już. Coś zachrobotało i Ariel bez wysiłku pchnę
ła ścianę przed sobą, jakby to były drzwi. Ogarnęło
go radosne podniecenie, gdy w świetle świecy ukaza
ło się wnętrze tajnego pomieszczenia.
118
- Do środka - polecił.
Ariel posłusznie przestąpiła próg. Nathan ruszył
w jej ślady. Kiedy jednak zajrzał do środka, ryknął
jak zraniony lew.
Wino, setki butelek wina.
- Chyba nie sądził pan, że mój ojciec trzyma jakieś
ważne dokumenty w domu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
- Jak dostać się do tego pokoju? - spytał groznie
i z trudem podniósł wzrok na jej twarz. Miał prze
możną ochotę nachylić się i pocałować jej pełne usta
Skan Anula43, przerobienie pona.
i pieścić gładką skórę.
- Nie powiem.
- Sama pani tego chciała.
Krzyknęła przestraszona, gdy wziął ją na ręce
i przerzucił sobie przez ramię.
- Co pan robi? - wykrztusiła.
Zaczęła uderzać go pięściami po plecach.
- Porywam paniÄ….
Zdziwił się, bo wyczuł, że się rozluzniła. Ruszył do
drzwi. Ariel najwyrazniej sądziła, że zamierza ją zgwał
cić, a on przecież nigdy nie zachowałby się tak podle.
Gdy jednak leżała przewieszona przez jego ramię
zwrócona do góry pośladkami i jej piersi ocierały mu
się o bark, do głowy przychodziły mu różne myśli.
- Tak, porywam, bo jeśli nie ułatwi mi pani wej
ścia do tego pokoju albo przynajmniej nie powie, co
się w nim znajduje, pozostaje mi tylko szantaż.
- Szantaż? - krzyknęła.
- Ma pani kłopoty ze słuchem? - spytał, wychodząc
z pomieszczenia. - Czy też zawsze powtarza pani sło
wa swoich porywaczy?
116
- Niech mnie pani postawi - poleciła ostro i znów
zaczęła się szamotać. - Nie chcę, żeby mnie pan po
rywał.
- Wielka szkoda, moja pani.
Na korytarzu nie był pewien, w którą stronę się
udać. W końcu ruszył na prawo.
- Niech mnie pan postawi na podłodze.
- Dopiero jak powie mi pani to, czego muszÄ™ siÄ™
dowiedzieć.
- Dobrze, powiem.
Natychmiast zdjął ją z ramienia. Stęknęła, gdy jej
stopy dotknęły ziemi. Nathan odetchnął z ulgą. Ariel
niebezpiecznie go podniecała, szczególnie kiedy wy
glądała tak jak teraz, z rozwichrzonymi włosami
i roziskrzonymi oczami. Stała przed nim dumna i wy
zywajÄ…ca.
Nathan uwielbiał wyzwania. W gruncie rzeczy cie
szył się, że gra wreszcie się skończyła. W ciągu ostat
nich kilku dni zbrzydło mu udawanie przyjazni. Te
raz wreszcie doszło do konfrontacji twarzą w twarz.
- Pokażę panu, jak dostać się do pokoju, ale nic
więcej.
- Dobrze.
- Musi mi pan obiecać, że potem puści mnie wolno.
Zmrużył oczy.
- ObiecujÄ™.
Ariel nie wyglądała na przekonaną, ale nie zdziwi
Å‚o go to.
- Niech pan idzie za mną - poleciła.
Nathan posłusznie ruszył za nią, rozbawiony jej
władczym zachowaniem. Z drugiej strony czego wła
ściwie oczekiwał?
117
Zeszli ze schodów. Służba zostawiła na ścianach za
palone świece. Widocznie spodziewali się, że on i Ariel
po spędzeniu upojnych chwil wrócą do salonu. Zafra
sowany zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, że je
go potajemna schadzka z lady D'Archer będzie jutro
na ustach wszystkich mieszkańców Londynu.
Nie powinno go to obchodzić, ale z jakiegoś po
wodu obchodziło. Po dzisiejszej nocy miał ją zosta
wić i wyjechać z Anglii po brata. Po raz pierwszy od
miesięcy poczuł rodzący się w nim optymizm.
Dotarli na miejsce. Jego podniecenie wzrosło, gdy
Ariel wyjęła świecę z lichtarza i weszła do gabinetu ojca.
- Niech się pan odwróci.
- Po co?
- Nie chcę, żeby pan zobaczył.
- Co?
- Jak to robiÄ™.
Nathan skrzyżował ramiona na piersi. Ariel wy
prowadziła go z równowagi swoją idiotyczną prośbą.
- Chyba nie zdaje sobie pani sprawy, że w pani sy
tuacji nie można rozkazywać. Proszę otwierać.
- Niech się pan odwróci - powtórzyła uparcie.
- Niech pani wreszcie otworzy te drzwi! - wrza
snÄ…Å‚ zdenerwowany.
Ariel podskoczyła ze strachu, o mało nie gasząc
płomienia. Zacisnęła usta i podeszła do przeciwległej
ściany. Otworzyła szklane drzwi zegara i przesunęła
wskazówki na dwunastą.
I już. Coś zachrobotało i Ariel bez wysiłku pchnę
ła ścianę przed sobą, jakby to były drzwi. Ogarnęło
go radosne podniecenie, gdy w świetle świecy ukaza
ło się wnętrze tajnego pomieszczenia.
118
- Do środka - polecił.
Ariel posłusznie przestąpiła próg. Nathan ruszył
w jej ślady. Kiedy jednak zajrzał do środka, ryknął
jak zraniony lew.
Wino, setki butelek wina.
- Chyba nie sądził pan, że mój ojciec trzyma jakieś
ważne dokumenty w domu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]