[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrzucając zaproszenie, by wstąpił na kawę. Mercy była
przyjemnie zmęczoną i zdziwioną własnym rozluznieniem.
Rzuciła się na łóżko i uświadomiła sobie, że Travis miał rację.
Ona również potrzebuje odrobiny rozrywki. Będzie musiała
zająć się bardziej regularnym zaspokajaniem takich potrzeb.
Ostatnią myślą, jaka nawiedziła senny umysł, była ta, że bez
S
R
Travisa to już nie będzie to samo.,.
Ale przez następne parę dni miała go czasami szczerze
dość. Mimo postanowień, nie potrafiła go unikać. Pojawiał
się w najbardziej nieoczekiwanych chwilach, porywał ją
ku nowej przygodzie, nie dając nawet szansy na odmowę.
Zabrał ją na przejażdżkę, kupował jej śniadania barach,
zaprowadził na nocny seans filmowy, masował stopy! A kie-
dy wyjechał do Oklahoma Gity obejrzeć nowego byka, za-
mówił dostawę pizzy do jej mieszkania, by mieć pewność, że
coś zje.
Nie była przyzwyczajona do takiej troski. Czuła się nawet
trochę winna, widząc, ile czasu poświęca na realizację jej
terapii", Ale chyba nie było sposobu, by tego człowieka do
czegokolwiek zniechęcić. Po jakimś czasie przestała nawet
próbować. Jeśli zastanawiała się nad motywami jego postę-
powania, wiedziała, że jest jak puszek dmuchawca, który
wkrótce odpłynie z jej życia: równie nagle, jak się pojawił.
Udawała przed sobą, że ten przeszywający ją czasem dreszcz,
który przypominał, że Travis jest w każdym calu mężczyzną,
to tylko aberracja, co szybko minie. Postanowiła cieszyć się
tym, że ich przyjazń wciąż trwa, i korzystać z niej, póki może.
Na tym etapie życia tylko na to mogła mieć nadzieję.
Gdzieś w głębi serca podejrzewała, że i tak otrzymuje więcej,
niż na to zasługuje.
Dręczyło go poczucie winy i chciał zostać ukarany.
Travis nacisnął dzwonek u drzwi Mercy, niepewny, co
właściwie tu robi. Do diabła, już dawno powinien wyjechać,
a raczej odlecieć do Colorado Springs, by w ten weekend
startować na otwarciu sezonu. Zamiast tego tkwił tutaj, włó-
S
R
czył się za Mercy jak jakiś szczeniak w nadziei na resztki, na
odrobinę uczucia, uwagi, czegokolwiek.
Był dla niej wyjątkowo miły po tym, jak pierwszej nocy
niemal zepsuł całą sprawę. A przecież tak naprawdę chciał
tylko znowu wziąć ją w ramiona, dotknąć wargami jej ust
i przekonać się, czy naprawdę jest tak cudowna, jak to zapa-
miętał. Pragnął tego tak bardzo, że był bliski szaleństwa.
Strategia platonicznej przyjazni była tylko wybiegiem, by
Mercy przyzwyczaiła się do niego, zanim przystąpi do wła-
ściwego ataku i zmusi ją, by widziała w nim nie tylko daw-
nego kolegę. Ale jak, do diabła, ma tego dokonać, jeżeli
Mercy wciąż traktuje go jak starszego brata. Chyba powinien
iść do psychiatry z tą swoją poobijaną przez byka głową,
Drzwi otworzyła Mercy w szlafroku. Jedną ręką przytrzy-
mywała jego klapy przy gładkiej szyi, a złociste włosy spły-
wały na ramiona.
- O, Travis. Cześć.
- Cześć, niebieskooka
- To nie jest dobry moment. - Skinęła głową przez ramię.
- Waśnie brałam prysznic, a za chwilę wychodzę do pracy.
- Wiem, że przeszkadzam, ale zastanawiałem się...-Do-
tknął bandaża na skroni, śmiejąc się z siebie, że korzysta
z każdego pretekstu, by być przy niej. - Chyba pora pozbyć
się tych szwów. Jutro wieczorem mam spotkanie z bykiem
i chcę dobrze wyglądać.
- Wyjeżdżasz...?
Zamilkła, lecz Travis zdążył wyczuć lęk w jej głosie.
A może sobie tylko to wyobraził.
- Tak, Colorado w ten weekend, a potem jadę do Flat
Fork. Parę niezłych sztuk nam zginęło i Sam dostaje furii.
S
R
Więc jeśli mogłabyś pobawić się w doktora.
Zawahała się, lecz skinęła głową.
- Pewnie. Wejdz.
Gdy przestąpił próg, usłyszał szum płynącej wody.
- Nie przeszkadzaj sobie, wez ten prysznic, potem zaj-
miesz się szwami i będziesz mnie miała z głowy.
- W porządku. - Uśmiechnęła się. - Rozgość się.
Wyszła do łazienki, a Travis rozejrzał się po pokoju. Za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
odrzucając zaproszenie, by wstąpił na kawę. Mercy była
przyjemnie zmęczoną i zdziwioną własnym rozluznieniem.
Rzuciła się na łóżko i uświadomiła sobie, że Travis miał rację.
Ona również potrzebuje odrobiny rozrywki. Będzie musiała
zająć się bardziej regularnym zaspokajaniem takich potrzeb.
Ostatnią myślą, jaka nawiedziła senny umysł, była ta, że bez
S
R
Travisa to już nie będzie to samo.,.
Ale przez następne parę dni miała go czasami szczerze
dość. Mimo postanowień, nie potrafiła go unikać. Pojawiał
się w najbardziej nieoczekiwanych chwilach, porywał ją
ku nowej przygodzie, nie dając nawet szansy na odmowę.
Zabrał ją na przejażdżkę, kupował jej śniadania barach,
zaprowadził na nocny seans filmowy, masował stopy! A kie-
dy wyjechał do Oklahoma Gity obejrzeć nowego byka, za-
mówił dostawę pizzy do jej mieszkania, by mieć pewność, że
coś zje.
Nie była przyzwyczajona do takiej troski. Czuła się nawet
trochę winna, widząc, ile czasu poświęca na realizację jej
terapii", Ale chyba nie było sposobu, by tego człowieka do
czegokolwiek zniechęcić. Po jakimś czasie przestała nawet
próbować. Jeśli zastanawiała się nad motywami jego postę-
powania, wiedziała, że jest jak puszek dmuchawca, który
wkrótce odpłynie z jej życia: równie nagle, jak się pojawił.
Udawała przed sobą, że ten przeszywający ją czasem dreszcz,
który przypominał, że Travis jest w każdym calu mężczyzną,
to tylko aberracja, co szybko minie. Postanowiła cieszyć się
tym, że ich przyjazń wciąż trwa, i korzystać z niej, póki może.
Na tym etapie życia tylko na to mogła mieć nadzieję.
Gdzieś w głębi serca podejrzewała, że i tak otrzymuje więcej,
niż na to zasługuje.
Dręczyło go poczucie winy i chciał zostać ukarany.
Travis nacisnął dzwonek u drzwi Mercy, niepewny, co
właściwie tu robi. Do diabła, już dawno powinien wyjechać,
a raczej odlecieć do Colorado Springs, by w ten weekend
startować na otwarciu sezonu. Zamiast tego tkwił tutaj, włó-
S
R
czył się za Mercy jak jakiś szczeniak w nadziei na resztki, na
odrobinę uczucia, uwagi, czegokolwiek.
Był dla niej wyjątkowo miły po tym, jak pierwszej nocy
niemal zepsuł całą sprawę. A przecież tak naprawdę chciał
tylko znowu wziąć ją w ramiona, dotknąć wargami jej ust
i przekonać się, czy naprawdę jest tak cudowna, jak to zapa-
miętał. Pragnął tego tak bardzo, że był bliski szaleństwa.
Strategia platonicznej przyjazni była tylko wybiegiem, by
Mercy przyzwyczaiła się do niego, zanim przystąpi do wła-
ściwego ataku i zmusi ją, by widziała w nim nie tylko daw-
nego kolegę. Ale jak, do diabła, ma tego dokonać, jeżeli
Mercy wciąż traktuje go jak starszego brata. Chyba powinien
iść do psychiatry z tą swoją poobijaną przez byka głową,
Drzwi otworzyła Mercy w szlafroku. Jedną ręką przytrzy-
mywała jego klapy przy gładkiej szyi, a złociste włosy spły-
wały na ramiona.
- O, Travis. Cześć.
- Cześć, niebieskooka
- To nie jest dobry moment. - Skinęła głową przez ramię.
- Waśnie brałam prysznic, a za chwilę wychodzę do pracy.
- Wiem, że przeszkadzam, ale zastanawiałem się...-Do-
tknął bandaża na skroni, śmiejąc się z siebie, że korzysta
z każdego pretekstu, by być przy niej. - Chyba pora pozbyć
się tych szwów. Jutro wieczorem mam spotkanie z bykiem
i chcę dobrze wyglądać.
- Wyjeżdżasz...?
Zamilkła, lecz Travis zdążył wyczuć lęk w jej głosie.
A może sobie tylko to wyobraził.
- Tak, Colorado w ten weekend, a potem jadę do Flat
Fork. Parę niezłych sztuk nam zginęło i Sam dostaje furii.
S
R
Więc jeśli mogłabyś pobawić się w doktora.
Zawahała się, lecz skinęła głową.
- Pewnie. Wejdz.
Gdy przestąpił próg, usłyszał szum płynącej wody.
- Nie przeszkadzaj sobie, wez ten prysznic, potem zaj-
miesz się szwami i będziesz mnie miała z głowy.
- W porządku. - Uśmiechnęła się. - Rozgość się.
Wyszła do łazienki, a Travis rozejrzał się po pokoju. Za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]