[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ile mam czasu?
- Dokładnie dziewiętnaście minut.
- Zabieram się do roboty - oświadczył Fairfax i odwiesił słuchawkę.
Schofield wsunął w M-9 nowy magazynek. Podszedł do niego Kevin.
- Myślę, że ona żyje - powiedział. Schofield popatrzył na chłopca.
- Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?
- Wiedziałem. Po prostu. Zawsze wiem. Wiedziałem, że doktor Botha okłamuje
ludzi z sił powietrznych. Wiem też, że jest pan dobrym człowiekiem. Nie widzę
dokładnie, co kto myśli, tylko wiem, co ludzie czują. Teraz martwi się pan o kogoś, na
kim panu zależy. O kogoś, kto jest w środku.
- Dlatego poznałeś mnie w wahadłowcu?
- Tak.
Schofield dokończył ładowanie broni.
- Jakaś rada na koniec? - spytał Kevina.
- Widziałem ją, kiedy staliście przed moim sześcianem, i poczułem, że naprawdę
pana lubi. Lepiej więc będzie, jeśli ją pan uratuje.
- Dzięki. - Schofield uśmiechnął się i ruszył do akcji. Najpierw spróbował wejść do
bazy przez górne drzwi . Nie udało mu się.
Cezar musiał zmienić kody - ręcznie. Było zbyt mało czasu, aby Fairfax zdążył je
złamać.
Pozostawała tylko jedna możliwość: Awaryjny Szyb Ewakuacyjny.
Schofield pobiegł do porzuconego przez Cezara helikoptera.
Była godzina 10.48.
Dwie minuty pózniej penetrator Cezara - pilotowany teraz przez Schofielda -
wylądował obok ASW w chmurze piachu i pyłu.
Nietrudno było odnalezć szyb - jego lokalizację zdradzał jasnozielony
dwupłatowiec pana Hoega, czekający na pustyni.
Ledwie czarny helikopter dotknął ziemi, Schofield był na zewnątrz i biegł
w kierunku ASW.
Po chwili wskoczył do wykopanego w ziemi zagłębienia i zniknął w otwartym
włazie.
Kiedy stanął na spowitych czernią torach kolei X na poziomie 6, była godzina
10.51. Jedynym światłem był promień latarki zamontowanej pod lufą jego P-90.
Wokół leżały martwe ciała - niemi świadkowie potyczek, jakie się tu wcześniej
odbyły.
Siły powietrzne walczyły z Secret Service.
Południowoafrykańczycy walczyli z siłami powietrznymi.
Schofield i jego marines walczyli z siłami powietrznymi.
Jezu...
Umysł Schofielda drążyła jednak całkiem inna myśl. Kevin miał rację. Pomijając
konieczność uratowania Cezara Russella, Schofield miał znacznie bardziej osobisty
powód, aby powrócić do Strefy 7.
Chciał znalezć Libby Gant.
Nie miał pojęcia, co się z nią działo po eksplozji granatu z sinowirusem
w głównym hangarze, nie dopuszczał jednak do siebie myśli, że mogła zginąć.
Przystawił do ust mikrofon na nadgarstku.
- Lis! Lis! Jesteś tam gdzieś? Tu Strach na Wróble. Jestem znów w środku.
Słyszysz mnie?
Głęboko w trzewiach Strefy 7 do świadomości Libby Gant dotarł głos.
- ...szysz mnie?
Upłynęła właśnie godzina, odkąd straciła przytomność, i nie miała zielonego
pojęcia, gdzie się znajduje ani co się z nią stało.
Pamiętała, że była w centrali dowodzenia, zobaczyła coś ważnego i nagle... koniec.
Wracając do przytomności zauważyła najpierw, że w dalszym ciągu ma na sobie
jaskrawożółty kombinezon przeciwskażeniowy - tyle że bez hełmu. Zdjęto go jej.
Poczuła silny ból w ramionach. Otworzyła oczy i...
...po jej kręgosłupie przebiegł lodowaty dreszcz.
Siedziała na ziemi i była przywiązana do dwóch stalowych, skrzyżowanych ze sobą
dzwigarów. Ręce miała rozciągnięte na boki, jej nadgarstki były przymocowane taśmą
samoprzylepną do poprzecznego dzwigara, a szyję miała przywiązaną do skrzyżowania
dzwigarów i wyglądała jak ukrzyżowana. Jej nogi - skrępowane w kostkach taśmą -
były wyprostowane i wyciągnięte do przodu na podłodze.
Mimowolnie zaczęła bardzo szybko oddychać.
Co się z nią stało?
Była więzniem...
Nadal było dość ciemno i narastało w niej przerażenie, ale powoli wracała do
siebie. Zaczęła się rozglądać.
Zauważyła, że w miejscu, gdzie się znajduje, nie ma światła elektrycznego,
a ciemność rozświetlają jedynie trzy małe ogniska.
Potem ujrzała Hagerty ego.
Pułkownik Wycior Hagerty siedział tuż obok, po jej prawej stronie. Był podobnie
ukrzyżowany - jego nogi leżały wyprostowane na ziemi, a ręce miał rozciągnięte na
krzyżu . Miał zamknięte oczy, głowa mu opadła na pierś. Co chwila pojękiwał.
Gant rozejrzała się wokół.
Uwięziono ich w najbardziej zaciemnionym miejscu. Przed nimi znajdowało się coś
w rodzaju podestu. Na podeście leżały porozrzucane dziecięce zabawki i kawały
porozbijanego szkła.
Kiedy zauważyła, że podest musiał być kiedyś otoczony szklanymi ścianami,
z których pozostały jedynie resztki, zrozumiała, gdzie się znajduje.
Była w pomieszczeniu z sześcianem, w którym mieszkał kiedyś Kevin,
a uwięziono ją pod laboratorium obserwacyjnym, tuż pod tworzonym przez jego okna
nawisem.
W tym momencie zobaczyła trzecią ukrzyżowaną osobę.
Na jej widok mogło się zrobić niedobrze.
Był to pułkownik sił powietrznych Jerome Harper.
A raczej to, co z niego pozostało.
Leżał na podłodze po jej lewej stronie, ręce miał przywiązane do krzyża , a jego
głowa zwisała bezwładnie na taśmie samoprzylepnej, którą obwiązano mu gardło.
Nie to jednak przerażało najbardziej.
Najbardziej przerażał widok dolnej części jego ciała.
Harper nie miał nóg.
Ciało pułkownika od pasa w dół zostało brutalnie odrąbane i wyglądało jak zle
oprawiona w rzezni świnia - cały dół tułowia był jednym wielkim kawałem
krwawiącego mięsa.
Gant jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak okropnego.
Kiedy ponownie się rozejrzała, w pełni uzmysłowiła sobie swoje położenie.
Była więzniem potwora, zamkniętego do dnia dzisiejszego w jednej z cel Strefy 7.
Lucifera Leary ego.
Chirurga z Phoenix.
Seryjnego zabójcy - byłego studenta medycyny - który na drodze międzystanowej
z Las Vegas do Phoenix porywał autostopowiczów, zawoził nieszczęśników do
swojego domu i tam obcinał im nogi i zjadał je na ich oczach.
Zwiadomość tego była przerażająca.
Nigdzie jednak nie widziała Leary ego - ponad dwumetrowego olbrzyma
z okropnym tatuażem na twarzy.
Wbijała wzrok w ciemność, ale wokół - poza nią i Hagertym - nikogo nie było.
Wydało jej się to jeszcze bardziej przerażające.
Schofield dotarł do schodów we wschodniej części poziomu 6. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
- Ile mam czasu?
- Dokładnie dziewiętnaście minut.
- Zabieram się do roboty - oświadczył Fairfax i odwiesił słuchawkę.
Schofield wsunął w M-9 nowy magazynek. Podszedł do niego Kevin.
- Myślę, że ona żyje - powiedział. Schofield popatrzył na chłopca.
- Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?
- Wiedziałem. Po prostu. Zawsze wiem. Wiedziałem, że doktor Botha okłamuje
ludzi z sił powietrznych. Wiem też, że jest pan dobrym człowiekiem. Nie widzę
dokładnie, co kto myśli, tylko wiem, co ludzie czują. Teraz martwi się pan o kogoś, na
kim panu zależy. O kogoś, kto jest w środku.
- Dlatego poznałeś mnie w wahadłowcu?
- Tak.
Schofield dokończył ładowanie broni.
- Jakaś rada na koniec? - spytał Kevina.
- Widziałem ją, kiedy staliście przed moim sześcianem, i poczułem, że naprawdę
pana lubi. Lepiej więc będzie, jeśli ją pan uratuje.
- Dzięki. - Schofield uśmiechnął się i ruszył do akcji. Najpierw spróbował wejść do
bazy przez górne drzwi . Nie udało mu się.
Cezar musiał zmienić kody - ręcznie. Było zbyt mało czasu, aby Fairfax zdążył je
złamać.
Pozostawała tylko jedna możliwość: Awaryjny Szyb Ewakuacyjny.
Schofield pobiegł do porzuconego przez Cezara helikoptera.
Była godzina 10.48.
Dwie minuty pózniej penetrator Cezara - pilotowany teraz przez Schofielda -
wylądował obok ASW w chmurze piachu i pyłu.
Nietrudno było odnalezć szyb - jego lokalizację zdradzał jasnozielony
dwupłatowiec pana Hoega, czekający na pustyni.
Ledwie czarny helikopter dotknął ziemi, Schofield był na zewnątrz i biegł
w kierunku ASW.
Po chwili wskoczył do wykopanego w ziemi zagłębienia i zniknął w otwartym
włazie.
Kiedy stanął na spowitych czernią torach kolei X na poziomie 6, była godzina
10.51. Jedynym światłem był promień latarki zamontowanej pod lufą jego P-90.
Wokół leżały martwe ciała - niemi świadkowie potyczek, jakie się tu wcześniej
odbyły.
Siły powietrzne walczyły z Secret Service.
Południowoafrykańczycy walczyli z siłami powietrznymi.
Schofield i jego marines walczyli z siłami powietrznymi.
Jezu...
Umysł Schofielda drążyła jednak całkiem inna myśl. Kevin miał rację. Pomijając
konieczność uratowania Cezara Russella, Schofield miał znacznie bardziej osobisty
powód, aby powrócić do Strefy 7.
Chciał znalezć Libby Gant.
Nie miał pojęcia, co się z nią działo po eksplozji granatu z sinowirusem
w głównym hangarze, nie dopuszczał jednak do siebie myśli, że mogła zginąć.
Przystawił do ust mikrofon na nadgarstku.
- Lis! Lis! Jesteś tam gdzieś? Tu Strach na Wróble. Jestem znów w środku.
Słyszysz mnie?
Głęboko w trzewiach Strefy 7 do świadomości Libby Gant dotarł głos.
- ...szysz mnie?
Upłynęła właśnie godzina, odkąd straciła przytomność, i nie miała zielonego
pojęcia, gdzie się znajduje ani co się z nią stało.
Pamiętała, że była w centrali dowodzenia, zobaczyła coś ważnego i nagle... koniec.
Wracając do przytomności zauważyła najpierw, że w dalszym ciągu ma na sobie
jaskrawożółty kombinezon przeciwskażeniowy - tyle że bez hełmu. Zdjęto go jej.
Poczuła silny ból w ramionach. Otworzyła oczy i...
...po jej kręgosłupie przebiegł lodowaty dreszcz.
Siedziała na ziemi i była przywiązana do dwóch stalowych, skrzyżowanych ze sobą
dzwigarów. Ręce miała rozciągnięte na boki, jej nadgarstki były przymocowane taśmą
samoprzylepną do poprzecznego dzwigara, a szyję miała przywiązaną do skrzyżowania
dzwigarów i wyglądała jak ukrzyżowana. Jej nogi - skrępowane w kostkach taśmą -
były wyprostowane i wyciągnięte do przodu na podłodze.
Mimowolnie zaczęła bardzo szybko oddychać.
Co się z nią stało?
Była więzniem...
Nadal było dość ciemno i narastało w niej przerażenie, ale powoli wracała do
siebie. Zaczęła się rozglądać.
Zauważyła, że w miejscu, gdzie się znajduje, nie ma światła elektrycznego,
a ciemność rozświetlają jedynie trzy małe ogniska.
Potem ujrzała Hagerty ego.
Pułkownik Wycior Hagerty siedział tuż obok, po jej prawej stronie. Był podobnie
ukrzyżowany - jego nogi leżały wyprostowane na ziemi, a ręce miał rozciągnięte na
krzyżu . Miał zamknięte oczy, głowa mu opadła na pierś. Co chwila pojękiwał.
Gant rozejrzała się wokół.
Uwięziono ich w najbardziej zaciemnionym miejscu. Przed nimi znajdowało się coś
w rodzaju podestu. Na podeście leżały porozrzucane dziecięce zabawki i kawały
porozbijanego szkła.
Kiedy zauważyła, że podest musiał być kiedyś otoczony szklanymi ścianami,
z których pozostały jedynie resztki, zrozumiała, gdzie się znajduje.
Była w pomieszczeniu z sześcianem, w którym mieszkał kiedyś Kevin,
a uwięziono ją pod laboratorium obserwacyjnym, tuż pod tworzonym przez jego okna
nawisem.
W tym momencie zobaczyła trzecią ukrzyżowaną osobę.
Na jej widok mogło się zrobić niedobrze.
Był to pułkownik sił powietrznych Jerome Harper.
A raczej to, co z niego pozostało.
Leżał na podłodze po jej lewej stronie, ręce miał przywiązane do krzyża , a jego
głowa zwisała bezwładnie na taśmie samoprzylepnej, którą obwiązano mu gardło.
Nie to jednak przerażało najbardziej.
Najbardziej przerażał widok dolnej części jego ciała.
Harper nie miał nóg.
Ciało pułkownika od pasa w dół zostało brutalnie odrąbane i wyglądało jak zle
oprawiona w rzezni świnia - cały dół tułowia był jednym wielkim kawałem
krwawiącego mięsa.
Gant jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak okropnego.
Kiedy ponownie się rozejrzała, w pełni uzmysłowiła sobie swoje położenie.
Była więzniem potwora, zamkniętego do dnia dzisiejszego w jednej z cel Strefy 7.
Lucifera Leary ego.
Chirurga z Phoenix.
Seryjnego zabójcy - byłego studenta medycyny - który na drodze międzystanowej
z Las Vegas do Phoenix porywał autostopowiczów, zawoził nieszczęśników do
swojego domu i tam obcinał im nogi i zjadał je na ich oczach.
Zwiadomość tego była przerażająca.
Nigdzie jednak nie widziała Leary ego - ponad dwumetrowego olbrzyma
z okropnym tatuażem na twarzy.
Wbijała wzrok w ciemność, ale wokół - poza nią i Hagertym - nikogo nie było.
Wydało jej się to jeszcze bardziej przerażające.
Schofield dotarł do schodów we wschodniej części poziomu 6. [ Pobierz całość w formacie PDF ]